ale wypaśne emotki!
Jasne, niewiele brakowało a byłyby dwa razy, bo coś mi się "kran rozszczelnił".Sensibility pisze:Sysunia, będzie jeszcze ten ostatni raz,
Pieśń szósta
Hajże na Boletusa!
Czyli
Wiekopomna chwiła
Las patrzy zadziwiony, zamarły też kleszcze -
Żaden dzisiaj krwi ludzkiej nie napił się jeszcze!
Ucichł dzięcioł i sójka, nie kuka kukułka,
Za to z rzadka zapiszczy gdzieś w górze pustułka.
I piszczą też z zachwytu dziewczyny do wtóru:
Sensi, Barbra i Ewka włącza się do chóru.
Nogi wędrowców toną we mchach poza kostki,
Zapach wokół żywiczny, balsamiczny, boski…
Przez drzew korony światło się sennie przesiewa,
Już temu i owemu słodko w duszy śpiewa,
Już nieważne są kosze zapchane po ucha,
Już się śmieją gębusie od ucha do ucha.
Działa magia! Czar działa! Taka cisza błoga,
Że się ulatnia każdy stres, każda trwoga,
Co czasem serca podgryza, podżera,
Tutaj milknie, lecz potem znowu nam doskwiera.
[Wybacz, mój Czytelniku, te dygresje smętne,
Czasem trzeba pokazać, co jest w lesie piękne.]
Jak na skrzydłach przed siebie Sensi gna z Wojtasem -
Z radości sobie podśpiewują czasem,
Zenit z Nadirem milcząc, KaDanka z Gwitonem,
Który się zjawił, jak duch puszczy jaki,
Ubrany w moro, tak dla niepoznaki,
Margolcia z Mefiu, JanuSzem i Ewką,
Każdemu w sercu lekko.
I tak śmigają „Czerwoni”, „Brązowi”,
I oczywista także „Atlasowi”.
„Zielonych” wcięło! Podobno od rana
Znowu testują. Co? No nie wiem sama!
Nagle ciszę tę wonną, ciszę aksamitną,
Przerwał… gwizd? Czyżby to zwierzę rykło?
Czy to straszą potwory leśne jakieś może?
Drżą dziewczyny, chłopaki wyciągają noże,
By w szranki stanąć, cokolwiek się zdarzy,
Ci najmniej młodzi i ci najmniej starzy.
Bo każdy grzybiarz, bez względu na pesel,
Do walki jest wyrywny. Powalczy choć z biesem!
Już otoczyli kołem swe kobiety,
Zaraz wroga przemielą niczym na kotlety!
Już czupryny się jeżą, już jeżą się wąsy,
Już prężą się muskuły, na twarz biją pąsy.
Już te dusze sarmackie słodycz walki czują,
Już im w oczach się sceny heroiczne snują.
I gdy adrenalina bije, że aż strzyka w plecach,
Rozległ się nagle… sygnał przyjścia sms-a.
Zenit drgnął, wiadomość przeczytał
I aż mu się grzybowo rozświetliła micha,
Po czym, jakby go użądliła osa:
- Hajże na boletusa! - Ryknął pod niebiosa.
I ruszył równym, ale bystrym krokiem,
Nie patrząc, czy i kto podąża jego tropem.
Kultowe Wodza śmigają kalosze…
Ja w tym sezonie też różowe noszę
I modzie tejże uległa Rodzina,
Sensi i Ronka. A zazdrosna mina
Wielu dowodzi, że też mają chęć
Na różowiutkie, ale nie chcą spięć,
Noszą więc szare, bure i brązowe,
A tylko we snach wkładają różowe.
A jakże, zaraz wartko ruszyła wataha,
Nikt się tutaj nie leni ani nikt nie waha.
Głośno trzaskają drobne pod nogą gałązki,
Uciekają komary, kleszcze i pajączki.
I już za moment pod wodzą Zenita,
Na ogromną polanę wkroczyła ekipa.
Aż jęknęła z zachwytu Muza ma grzybowa,
Bo gdzie spojrzeć – prawdziwek, tu i ówdzie „sowa”,
Tam czerwone koźlarze, tu żółciutkie kurki…
Każdy na co innego już ostrzy pazurki:
Mefiu zbiera gołąbki, Lobaria ceglasie,
Które tu rosną w wielkim bogactwie i krasie.
Gonzo - siatkusie, Włóczykij - podgrzybki,
A jeszcze inni „koszą” na wyrywki.
A Prezes? Prezes, moi złoci,
Rozłożył sprzęcior i foci, i foci…
Oj, będzie szalał nocami w zagadkach,
Skoro się taka tu trafiła gratka!
W koszach już pełno. Na polanie jeszcze
Nowe się grzybki zjawiają w najlepsze.
Czy to są czary? Jak to jest możliwe,
Że każdy zbiera, a wciąż grzyb przy grzybie?
Może to jakaś jest fatamorgana?
Może polana ta zaczarowana?
I kiedy domysł za domysłem goni,
Zza drzewa wyszli Emilos i Johnny
Ze Stąporkowa. Dziwne dają znaki,
Jakby wabiły nas w las te junaki.
[Emilos zbrojnym jest ramieniem Janka -
Na koszyk Janka dybie każda fanka!]
Ten i ów zerka zezem na Zenita…
Prezes uśmiechem ich szerokim wita.
O, już z daleka pachnie nam tu nową,
Niespotykaną grzybową przygodą!
I choć zmęczenie trochę w kość już daje,
Wszyscy są chętni na grzybowe raje.
Gdy już jesteśmy w świetlistej buczynie,
Rozpoznać łatwo po „grzybniętych” minie:
O tym spotkaniu marzyli po cichu.
Psttt! O królewskim mowa borowiku!
Edulis regius jak władca na tronie,
Dostojny olbrzym w maluchów koronie,
Wraz z całym dworem innych borowików,
Zacnych podgrzybków, rozsiadł się po cichu,
Wtulony we mchy i w cienie paproci.
Kiedy szok minął, każdy zaczął focić.
- Tylko poproszę zdjęcia bez retuszu! –
Ryknął bojowo, w swym brąz kapeluszu,
stanowczym tonem „Bolo” Badius w złości,
Rzecznik prasowy Imć Królewskiej Mości.
I stanął „Bolo” groźny, z wielkim gnatem
Niczym Chuck Norris – tuż przed Majestatem.
Kiedy szok minął, zaraz, moi złoci,
Każdy z zapałem zaczął znowu focić.
Już słońce za horyzont powoli zapada,
Już do końca się zbliża ta nasza „Grzybiada”,
Lecz nim ostatnie przebrzmią i ucichną rymy,
Nim zamilkną chłopaki, zamilkną dziewczyny,
Pozwólmy jeszcze mojej pohasać tu Muzie,
Zwłaszcza że teraz będzie już na luzie,
Bo pełne przecież anużki, koszyki,
Nawet zapchane są też bagażniki.
Będą zupy grzybowej ogromniaste garnki.
Będą do rana szumieć wypchane suszarki,
Będą cudnej urody i smaku sosiki
Oraz pełne po wręby wielgaśne słoiki.
Wiele się jeszcze tego dnia zdarzyło!
Było grzybowo, przyjaźnie i miło,
Były „słit focie”, rozmówki, pogwarki,
Powstały grupy, podgrupy i parki.
Były „granaty” z kiszonym ogórrem,
Które grzybiarze pochwalili chórem,
Były Kombiego pychoty z wędzarni,
I Włóczykija halászlé picante.
Mucio picante! Nie oddadzą słowa,
Ział jak smok każdy, chociaż nie z Krakowa.
Sama Królowa serwowała kanie,
Na które smaczek miały wszystkie panie,
Mefiu szaszłyki a bigos Lobaria.
Już na obżarstwo ten i ów sarka,
Tu się wątroba, tam żołądek zżyma,
Że już tej uczty dłużej nie wytrzyma!
Imć cholesterol po żyłach się klepie:
- A jedzcie, jedzcie! Niech będzie mi lepiej!
Aż go Włóczykij zbeształ bez sumienia:
Jak cię nie widać, znaczy, że cię nie ma!
A cholesterol na te słowa zbladł
I, moi państwo, skurczył się i… spadł!
Siła by gadać, co się jeszcze działo,
Będzie się dłuuugo potem wspominało.
Czas wracać! Pora trąbić wsiadanego,
A ci, co nie prowadzą, spełnią strzemiennego
Tym, co tak zawsze smutki nam osładza:
Złocistą strugą „napoju grzybiarza”.
I ja tam byłam, strzemiennego piłam,
Co widziałam, słyszałam – skrzętnie uwieczniłam.
[Koniec! ]