Opowieści niesamowite

Awatar użytkownika

Autor tematu
Bobik
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Posty: 7016
Rejestracja: sobota, 11 grudnia 2004, 19:13
Ulubione grzyby: Każdy, byle nie trujący :)
Lokalizacja: N 49°38′57″ - E 019°49′48″
Pochwalił: 1996 razy
Pochwalony: 1463 razy
Kontakt:

Post autor: Bobik » sobota, 12 marca 2016, 08:15

A teraz z innej beczki:

Luksusowy zabójca

Igor Nikitin

Austriackie przedsiębiorstwo o długiej nazwie: Wiener Automobilfabrik AG Gräf und Stift od 1908 roku produkowało takie długie samochody. Większość z nich długo i uczciwie służyło swym bogatym właścicielom, ale jak wiadomo, w tej rodzinie też trafiła się czarna owca…

Luksusowa zabawka

Austriacki hrabia Franz Maria Alfred von Harra długo i od dawna poszukiwał stosownego dla siebie pojazdu, póki nie natknął się na prześliczny samochód Gräf und Stift. Tapicerka ze skóry, pozłacane klamki do drzwiczek, wbudowany barek no i jak na owe czasy mocny silnik przeważyły, i hrabia wyłożył na niego niemałe pieniądze a potem umieścił go w swoim garażu.
Franz hr. Harra rzadko nim podróżował, a potem kiedy dowiedział się, że jego przyjacielowi arcyksięciu c. k. Monarchii Austrowęgierskiej Franciszkowi Ferdynandowi Habsburgowi jest potrzebny samochód, by pojechać do Bośni, z ochotą zaproponował mu swój. W dniu 28.VII.1914 roku double-phaeton o numerze 28/32 P5 wiózł Franciszka Ferdynanda Habsburga i jego małżonkę po ulicach Sarajewa.
Co było dalej – wszyscy wiemy. Terrorysta Gawriło Princip zabił arcyksięcia i jego żonę, co posłużyło jako wygodny pretekst do rozpoczęcia I Wojny Światowej – zwanej wtedy Wielką Wojną. A jakie były dalsze losy tego luksusowego faetona?

Nieszczęśliwy wypadek

Właściciel samochodu, hr. Harra, już nie otrzymał go z powrotem, być może i na szczęście dla siebie samego. Auto dostało się dowódcy wojsk austriackich gen. Patewieckowi.
Nie wiadomo, czy jest to związane z tym samochodem, ale gen. Patewieck nigdy więcej nie wygrał jakiejkolwiek potyczki czy starcia, jego wojska zostały rozgromione, a on sam skończył w szpitalu psychiatrycznym.
Po generale, za kierownicę Gräfa wsiadł jego były adiutant, który cieszył się jazdą w luksusowym aucie przez całe… osiem dni. Dziewiątego dnia wioząc po bośniackich drogach kolejną damę swego serca, adiutant przejechał dwie wieśniaczki, a sam wyrżnął samochodem w drzewo. Ani dwóch chłopek, ani jego samego i jego damy nie udało się uratować.

Lekarz i jubiler

Po zakończeniu wojny, właścicielem Gräfa stał się gubernator młodego państwa Jugosławii. Ale już po 4 miesiącach ponownie doszło do katastrofy tego właśnie samochodu, w wyniku czego zginął szofer, zaś gubernator w wyniku wypadku stracił rękę i „dzieciorodny organ”…
W przypływie wściekłości gubernator kazał zniszczyć przeklęty samochód, ale jego rozkazu nie wykonano. Tak się złożyło, że niejaki dr Serkis, który operował gubernatora, zapłacił komu trzeba i załatwił sobie to auto i swoje przeznaczenie.
Po pół roku zwłoki doktora pod skapotowanym samochodem znaleziono przy jednej z bocznych, mało uczęszczanych dróg. Wdowa po Sarkisie sprzedała auto pewnemu jubilerowi, który z kolei powiesił się po upływie roku…

On już nikomu nie zaszkodzi!

Przeszedłszy jeszcze przez parę rąk, Gräf dostał się pewnemu szwajcarskiemu kierowcy rajdowemu. No i jak należało oczekiwać, kierowca zginął, kiedy werżnął się samochodem w kamienny słup.
Samochód naprawiono, poczym dostał się on pewnemu farmerowi z przedmieścia Sarajewa. Pewnego razu samochód stanął na wiejskiej drodze, więc farmer poprosił przejezdnego chłopa o odholowanie go do domu.
Jak tylko furmanka ruszyła z miejsca, Gräf odpalił silnik i przejechał chłopa wraz z jego furmanką i skapotował. Farmer siedzący za kierownicą zginał na miejscu.
Ostatnim właścicielem złowrogiego auta stał się mieszkaniec Sarajewa – Tibor Hirschwild. No i po kilku miesiącach, kiedy Tibor już odremontował Gräfa i jechał nim do cerkwi na ślub, samochód przestał słuchać kierownicy wbił się w autobus. Zginął jego właściciel i czworo pasażerów.
Potem już nikt nie chciał posiadać fatalnego samochodu o ponurej sławie. Został on znowu odremontowany, ale tylko po to, żeby wystawić go w Wiedeńskim Muzeum Wojskowo-Historycznym. I tam stoi do dziś dnia.

Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka”, nr 26/2015, s. 3
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©


Credo quia absurdum NON est!
http://www.wszechocean.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.grzybypl.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.echojordanowa.wordpress.com" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika

Autor tematu
Bobik
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Posty: 7016
Rejestracja: sobota, 11 grudnia 2004, 19:13
Ulubione grzyby: Każdy, byle nie trujący :)
Lokalizacja: N 49°38′57″ - E 019°49′48″
Pochwalił: 1996 razy
Pochwalony: 1463 razy
Kontakt:

Post autor: Bobik » sobota, 12 marca 2016, 17:09

I jeszcze jedna historia o zabójczym artefakcie:

Śmiercionośny zegarek

Wiktor Swietłanin

Pierwsze zegary słoneczne pojawiły się w połowie III tysiąclecia p.n.e. W 150 r. antyczny grecki mechanik Ktesibios z Aleksandrii skonstruował wodny zegar. Mechaniczny zegarek pojawił się w 1335 roku w Mediolanie.
W „Tajnach XX wieka” nr 26/2015 opowiedziałem o samochodzie, który stał się przyczyną śmierci wszystkich swoich właścicieli. Ten temat wywołał wielkie zainteresowanie naszych Czytelników, i teraz przedłużając go opowiem o śmiercionośnym zegarku.

Przekleństwo

W listopadzie 2014 roku, w swej londyńskiej rezydencji nieoczekiwanie zmarł katarski szejk Saud bin-Mohammed al-Thani. Miał tylko 48 lat. okoliczności jego śmierci wyglądały co najmniej mgliście. W raporcie koronera mówiło się o zawale serca. Ale brytyjskie gazety od razu przedstawiły inna wersję – właściciel najdroższego zegarka świata zmarł wskutek… klątwy tegoż czasomierza!
Prawdę powiedziawszy, sam szejk chciał się już od dawna pozbyć tego chronometru i nawet wystawił go na aukcji u Sotheby’s w Genewie. Sprzedano go wreszcie w dwa dni po śmierci właściciela.
Saud bin-Mohammed al-Thani – bliski krewny emira Kataru w latach 1997-2005 był ministrem kultury tego kraju. Zajmował się on bardzo ambitnym programem stworzenia w Katarze państwowych muzeów na światowym poziomie. Wiele ze zakupionych przezeń artefaktów było prezentowanych na ekspozycjach Muzeum Sztuki Islamskiej w Doha/Al-Dauha. Kolekcjonował on także meble, kosztowności, samochody wyścigowe i rajdowe, rowery. W 2005 roku poszedł w odstawkę wskutek swej pasji zbierackiej i znalazł się w areszcie domowym. W końcowym rezultacie nic mu się nie stało ze strony władz Kataru, w odróżnieniu od wysokiego sądu w Londynie, który w 2012 roku zamroził niektóre aktywa szejka za nieopłacone opłaty w domach aukcyjnych.
Ten znany zegarek kieszonkowy Saud nabył na 15 lat przed śmiercią. Wtedy kosztował on 11 mln USD. Zegarek ten miał swe imię własne: Henry Graves Supercomplication i tytuł Świętego Graala wśród zegarków i który, jak twierdziło wielu ludzi, miał właściwość przynoszenia nieszczęścia swoim właścicielom.

Zawiść

Historia jego skonstruowania sięga lat 30. XX wieku i ma związek z Przyjaźnia dwóch najbogatszych ludzi w tych czasach – amerykańskiego magnata samochodowego Williama D. Packarda i jego rodaka, bankiera Henry’ego Gravesa Jr. Obydwaj panowie byli zawołanymi kolekcjonerami. Wiadomo, że w czasie aukcji w 1936 roku, obraz Albrechta Dürera z kolekcji Henry’ego Gravesa Jn. została sprzedana za 10.000 ówczesnych $ USA – sumę jak na owe czasy niezwykle imponującą.
Graves urodził się w bankierskiej rodzinie i powiększał wielomilionowy dorobek swych rodziców lokując swe pieniądze w koleje żelazne i bankowe sfery.
Przedmiotami pasji kolekcjonerskiej obu przyjaciół były dzieła sztuki i cenne zegarki.
Obu interesowały produkty szwajcarskiej firmy Patek-Philippe i pilnie śledzili nawzajem swoje poczynania. W 1916 roku William Packard zamówił u zegarmistrzów z Genewy zegarek z 16 funkcjami takimi jak: mapa gwiezdnego nieba i pokazywaniem wschodu i zachodu dla danej miejscowości. Chronometr ten wywołał żywą zawiść u Gravesa Jn. Przyjaciele zawarli układ, że nowy zegarek będzie najlepszym na świecie, i w 1925 roku Henry zamawia taki w genewskiej firmie Patek-Philippe.

Nieziszczalne marzenie – święty Graal

Samo tylko zaprojektowanie zegarka, który powinien być najlepszym, najdroższym i najpiękniejszym w historii zabrało trzy lata. I jeszcze dodatkowych pięć na zbudowanie unikalnego mechanizmu.
Zegarek kieszonkowy z korpusem zrobionym z różowego złota 18 K, powtarza cyferblat zegara Westminster. Pośród innych charakterystycznych osobliwości były: wieczny kalendarz, fazy Księżyca, czas astronomiczny, rezerwa chodu, pokaz nocnego nieba Nowego Jorku – do tego szczególnie tej jego części, którą Graves Jn. mógł oglądać ze swego miejskiego miejsca zamieszkania!
Zegarek otrzymał imię od nazwiska swego właściciela – The Henry Graves Supercomplication. Składa się on z 920 detali, w tym 110 kółek i 120 części wymiennych. Jego korpus ozdabia 70 kamieni szlachetnych. Całkowita waga wynosi 535 g, średnica – 73,2 mm, grubość – 35 mm.

[Jego cena wynosiła ok. 60.000 ówczesnych franków szwajcarskich czyli 15.000 ówczesnych $ USA – uwzględniając inflację, w 2014 roku ta suma wynosiła 202.000 USD, zaś al-Thani zapłacił zań już 11.002.500 USD – uwaga tłum.]

Mając jeszcze 24 dodatkowych urządzeń, zegarek ten przez długi czas zaliczał się do najładniejszych ale zarazem najbardziej złożonych w świecie – i w rezultacie ustępował on palmy pierwszeństwa tylko zegarom zbudowanym z wykorzystaniem techniki komputerowej.
Drugą nazwą tego zegarka był Święty Graal. Tak właśnie mistrzowie-zegarmistrzowscy nazwali zegarek, które nie potrzebowały smarowania. Jednakże cudowny Święty Graal zawsze okazywał się być dla nich nieziszczalnym marzeniem.

Nieszczęścia pierwszego właściciela

W 1933 roku, bakier mógł wreszcie odebrać super-chronometr z warsztatu, po zapłaceniu 15 tys. $ USA. Ale tylko szczęścia swemu właścicielowi ten zegarek nie przyniósł.
Na świecie nastąpił czas Wielkiego Kryzysu. Jego rodacy dowiedziawszy się o obłędnych wydatkach Gravesa Jn. poddali go straszliwej krytyce – przecież on nabywał luksusowe przedmioty w tym czasie, w którym wielu ludzi głodowało. Jego reputacja została nadszarpnięta, a jego biznes cierpiał straty. Bankier starał się nie zwracać na to uwagi, ale nieszczęścia spadały nań jedno za drugim.
Po kilku miesiącach od wykupienia zegarka zmarł najlepszy przyjaciel Gravesa Jn. Henry bardzo trudno to przeżył, ale następne nieszczęście go literalnie podkosiło. W 1934 roku, syn Gravesa – George zginął w wypadku drogowym, zaś 12 lat wcześniej zginął starszy syn bankiera. Miał 25 lat.
Po śmierci drugiego syna milioner oświadczył swoim bliskim, że jego nowy zegarek jest przeklęty i trzeba się go pozbyć. Wprawdzie nie spełnił on swego postanowienia.
Jego córka – Gwendolyn – wspomina, kiedy jej ojcu stuknęła 60-tka, to wziął ja na przejażdżkę jachtem. W czasie rejsu Henry Graves wyciągnął z kieszeni złowrogi zegarek i powiedział, że on właśnie przyniósł nieszczęście jego rodzinie i dlatego musi się on jego pozbyć i chciał go wrzucić do wody. Ale Gwendolyn uprosiła ojca, by tego nie robił – zegarek bardzo się jej spodobał. I wzięła go do siebie.

Rekord domu aukcyjnego Sotheby’s

I takim to sposobem chronometr przeszedł na służbę do syna Gwendolyn – znanego bogacza i kolekcjonera – Reginalda Fullertona Jn.
Wnuk we wszystkim starał się naśladować dziadka i odnosił się z pietyzmem do każdego starego zegarka. Każdy egzemplarz z jego kolekcji był w doskonałym stanie technicznym. Nie były utracone żadne dokumenty i oryginalne detale. Tak jak dziadek, Fullerton Jn. często przeglądał stare zegarki i od czasu do czasu czyścił je.
Kolekcja zegarków wnuka bankiera była jedna z największych w XX wieku. 13 z 55 egzemplarzy wnuk otrzymał od dziadka. Perłą tej kolekcji oczywiście stał się zegarek Święty Graal.
Tak jak i dziadek, Fullerton wierzył, że niosą one w sobie przekleństwo rodzinne. Szczegóły życia możnych tego świata rzadko staja się przedmiotem rozgłosu. Można tylko zgadywać, jakie to nieszczęścia przyniósł właścicielowi mistyczny zegarek i w jakim momencie Reginald zdecydował się pozbyć go ze swego domu. Chronometr The Henry Graves Supercomplication został wystawiony na ekspozycji w Muzeum Czasu w Chicago, co było o tyle dziwne, że Fullerton nigdy nie pokazywał swej kolekcji szerokiej publiczności. No i dlaczego postanowił pozbyć się ze swej kolekcji najlepszego eksponatu!
Po śmierci Fullertona zegarek The Henry Graves Supercomplication na jego życzenie został sprzedany na aukcji w domu aukcyjnym Sotheby’s. Przy cenie wywoławczej, która wynosiła 3.000.000 $ USA, przeklęty zegarek wyszedł spod aukcyjnego młotka za sumę 11 mln USD i był to światowy rekord w tej konkurencji domu aukcyjnego Sotheby’s.
Nabywca życzył sobie pozostać anonimowym. Tajemnicę utrzymano do 2014 roku – do śmierci szejka Sauda bin Mohammeda al-Thaniego, który wyczuwając bliską już śmierć, wystawił The Henry Graves Supercomplication na aukcję.
Ponowne pojawienie się unikalnego zegarka na rynku zbiegło się ze 175-leciem firmy Patek-Philippe (kompania ta została założona w 1839 roku przez polskiego emigranta Antoniego Patka i francuskiego zegarmistrza Adriena Philippa – przyp. aut.)
Cena wywoławcza wynosiła 16 mln USD, zaś wynik końcowy – 24.000.000 USD. Zegarek The Henry Graves Supercomplication ustanowił nowy światowy rekord, bijąc go dwukrotnie w czasie swego 15-letniego istnienia.

I co będzie dalej?

Kto nie bał się kupić ten przeklęty zegarek? Ku zdumieniu dziennikarzy, zwycięzca w licytacji nie był anonimem. Jego nazwisko jest szeroko znane w światku zegarmistrzów – to konsultant domu aukcyjnego Phillips – były dyrektor międzynarodowego departamentu zegarów u Christie’s – Aurel Bax. Ale czy to oznaczało, że zakupił on ten chronometr dla siebie? Być może tak, być może nie. Wiadomo, że Aurel Bax kolekcjonuje zegarki, ale jest także jednym z najwyżej opłacanych konsultantów w danej dziedzinie – i w pełni mógł wziąć udział w licytacji w imieniu anonimowego klienta. W gazetach także pojawiły się przypuszczenia, że być może zegarek ten zakupiła rodzina Stern, aktualnie będąca właścicielem firmy Patek-Philippe i pragnąca umieścić go w swoim Muzeum Zegarów.
Być może, że nowi właściciele wierzą w to, że zegarek po powrocie tam, skąd wyszedł na świat, straci swe magiczne zdolności. A może liczą na to, że magiczne siły doprowadzą ich firmę do takiego rozkwitu, jak nigdy wcześniej?

Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 33/2015, ss. 28-29
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©


Credo quia absurdum NON est!
http://www.wszechocean.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.grzybypl.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.echojordanowa.wordpress.com" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika

Nadir
Administrator
Administrator
Posty: 17926
Rejestracja: wtorek, 5 października 2010, 23:55
Imię: Piotr
Ulubione grzyby: co roku inne
Lokalizacja: Chełm
Pochwalił: 14106 razy
Pochwalony: 3136 razy

Post autor: Nadir » niedziela, 13 marca 2016, 02:02

Ciekawe historie :)


ODPOWIEDZ Poprzedni tematNastępny temat