Strona 1 z 167

KĄCIK TURYSTYCZNY czyli podróże dalekie i bliskie

: czwartek, 7 maja 2009, 11:04
autor: Gwiton
Byliście gdzieś ostatnio? Widzieliście coś ciekawego? Macie fotki i chcecie się tym podzielić, zarekomendować, opowiedzieć? Zapraszam.
Tu możecie zamieszczać Wasze fotorelacje z pieszych i rowerowych wycieczek, górskich wypraw, a także europejskich i światowych wojaży.
Jeśli na dysku zalegają Wam fotki z wakacji, a jesteście przekonani, że są warte odświeżenia i pokazania szerszemu gronu odbiorców, tu również znajdzie się miejsce dla waszych wspomnień.

P.S. wieczorkiem albo jutro wstawię pierwszy tekst (teraz raczej nie zdążę, lecę na popołudnie do pracy) :)

: czwartek, 7 maja 2009, 18:10
autor: Termit
Gwiton, Wdechowy temat ale jako "latający Holender" powinieneś coś na dobry początek zaprezentować :P

: czwartek, 7 maja 2009, 18:41
autor: Sensibility
Fajny, taki kącik turystyczny. :D
Ja dotychczas wrzucałam tego typu fotki do tematu Wspomnień czar....teraz będą miały swoje miejsce. :)
Mam dużo zdjęć z różnych wypadów krótszych czy dłuższych...które mogłabym pokazać, ale muszę się zmobilizować a zdjęć ciągle przybywa. Nie nadążam....ale, jak tu nie brać aparatu na wyjazdy, jak wszędzie jest tak pięknie?
Same dylematy. :(

: czwartek, 7 maja 2009, 22:43
autor: Gwiton
Termit pisze:Gwiton, Wdechowy temat ale jako "latający Holender" powinieneś coś na dobry początek zaprezentować
Wiem, ale przecie napisałem, że zrobię to wieczorkiem albo jutro. Zabieram się w takim razie do pracy z relacyjką...
Sensibility pisze:Mam dużo zdjęć z różnych wypadów krótszych czy dłuższych...które mogłabym pokazać
Czekamy, czekamy... :)

: czwartek, 7 maja 2009, 22:47
autor: Ela.FP
Gwiton z niecierpliwością czekamy :)

: piątek, 8 maja 2009, 00:21
autor: Gwiton
22-24.05.2008 Krkonošská Diagonála Pamiętacie kapryśną pogodę w maju zeszłego roku? Grzybowych wynalazków było wówczas mnóstwo i pojawiły się pierwsze ceglastopore. Deszczowe, chłodne dni nie odstraszyły nas jednak i z determinacją chcieliśmy zrealizować plan okrążenia Karkonoszy na rowerach.
Nie był to jednodniowy wyskok w najbliższe okolice. Ta wyprawa miała się odbyć w kolejny długi weekend majowy. Należało przygotować sakwy, a w nich trochę ubrań na zmianę. Trasa miała być niebanalna, więc rowery wymagały przeglądu, z szczególnym uwzględnieniem naciągu linek hamulcowych.

Pierwszy dzień to trzygodzinna jazda szynobusem do Jeleniej Góry (bardzo długo, patrząc obiektywnie na odległość, która dzieli to pięknie położone miasto od Legnicy).
Około południa byliśmy już na dworcu w „Jelonce”. Ciężkie chmury wisiały nam nad głowami. Wkrótce zaczął padać deszcz. Perspektywa jazdy w takiej aurze nie była zbyt zachęcająca. Ubrani w nieprzemakalne kurtki ruszyliśmy w kierunku najdalej wysuniętej na południe, (sięgającej aż do granic Karkonoskiego Parku Narodowego) dzielnicy Jeleniej Góry – Jagniątkowa.
Mozolna wspinaczka w strugach deszczu nie sprzyjała fotografowaniu. Dopiero, gdy dotarliśmy do Drogi Pod Reglami, Małgosia zdecydowała się wyciągnąć aparat. Obrazek Obrazek ObrazekPo krótkim, w miarę płaskim odcinku przez las, czekał nas zjazd do Szklarskiej Poręby. Tu napiliśmy się gorącej herbaty. W okolicach starej huty szkła ponownie wskoczyliśmy na szlak rowerowy, prowadzący obrzeżami Gór Izerskich w kierunku Jakuszyc i granicy państwa.
Byliśmy już porządnie przemoczeni. Na szczęście do Harrachova było już niedaleko. Pozostało kilka kilometrów w dół asfaltem i rozglądnięcie się za noclegiem. Musieliśmy przebrać się w coś suchego. Nasze ubrania wiezione w sakwach, pomimo dodatkowego zabezpieczenia w postaci reklamówek, zdążyły jednak nabrać wilgoci. Mimo tego humor i optymizm dopisywał – jutro będzie lepszy dzień, stwierdziliśmy i ruszyliśmy w miasto.
Wieczorkiem, jak tradycja nakazuje; był smażony ser i uczta piwna. Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekNastępnego dnia z rana lekko kropiło. Zaniepokoił nas widok gór, których szczyty skryły się wśród nisko zawieszonych chmur. Czas ruszać w drogę.
Całkiem niepotrzebnie przypomniałem sobie, że możemy odbić w lewo i podjechać na Mumlavski wodospad. To, po części zaważyło o naszej dalszej trasie (straciliśmy cenną godzinkę). Z drugiej jednak strony, warto było zobaczyć jak wezbrane, po długotrwałych opadach, wody rzeki Mumlavy przelewają się po kaskadach. Obrazek Obrazek ObrazekPo powrocie do Harrachova obraliśmy kierunek Chata Dvoracky - przepięknie położone schronisko na wysokości 1140m.n.p.m.
W miarę pokonywania przewyższenia, spoza chmur coraz częściej wyglądało słońce i otwierał się widok na miejscowości leżące u podnóża Karkonoszy.
Około 13.00 byliśmy na pierwszej lotnej premii. Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekPo krótkim odpoczynku czekał nas dość stromy zjazd wąską asfaltówką, którą zauważyłem zanim dotarliśmy do schroniska. Na szczęście dość szybko zorientowałem się, że coś nie gra. Ostre hamowanie przy rozwidleniu szlaków… Wyciągnąłem mapę i faktycznie; droga, którą mieliśmy pojechać, widocznie okrążała chatę i opadała w dół z drugiej strony wzniesienia. Te trzy minuty stromego zjazdu zaowocowałyby półgodzinną wspinaczką, gdybyśmy chcieli zawrócić. Zdecydowaliśmy się na skrót; szlak pieszy. Jak się później okazało, był to wariant hardcorowy dla ludzi na rowerach, objuczonych sakwami. Na początku nawet dało się jechać. Później, jednak szeroki dukt leśny zamienił się w wąską ścieżkę z przeszkodami w postaci wystających korzeni drzew. Na dodatek dróżka prowadziła ostro w górę. Najcięższe odcinki musiałem pokonać dwukrotnie; najpierw z rowerem Małgosi a potem ze swoim. Ufff; dawno się tak nie umęczyłem, ale co tam; przygoda się liczy… Prawdziwe okazało się powiedzenie, że każdy skrót jest dwa razy dłuższy niż właściwa droga.
I w ten oto sposób straciliśmy kolejną godzinkę. Na własne pocieszenie, czy też usprawiedliwienie zdołałem wyczytać, że pomyłki rowerzystów w okolicy schroniska Dvoracky nie należą do rzadkości: http://www.hala-szrenicka.com/bike/1106" onclick="window.open(this.href);return false; ... 10606.html Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekTeraz szybki zjazd szerokim, leśnym duktem do Hotelu Skala. Tutaj ponownie wjechaliśmy na asfalt i skręciliśmy w lewo, w kierunku miejscowości Horni Misecky, choć właściwszym określeniem dla tego miejsca byłoby stacja sportów zimowych czy też górska baza turystyczna. Sześciokilometrowy podjazd dał nam nieźle w kość. Niefartowne przygody i zmęczenie zostały jednak wynagrodzone widokami, które otwierały się na zaśnieżony miejscami główny grzbiet Karkonoszy. Obrazek Obrazek ObrazekByło już późne popołudnie, więc musieliśmy zdecydować; czy jedziemy do Pecu pod Śnieżką, zgodnie z planem, czy zjeżdżamy do Špindlerovego Mlýna i tutaj rozglądniemy się za noclegiem. Biorąc pod uwagę czas, przewyższenia i odległość, o lekkim zmęczeniu nie wspominając, Pec wydawał się być poza naszym zasięgiem.
Około 17.00 ruszyliśmy w dół i rozpoczęliśmy dość długie poszukiwanie ubytovania. Znaleźliśmy przytulny pensjonacik w centrum i pozostaliśmy w tej przepięknie położonej miejscowości, po południowej stronie Przełęczy Karkonoskiej.
Przebraliśmy się i ruszyliśmy w miasto na przegląd knajpek. Do dziś mam w pamięci smak gulaszowej podanej w chlebku.
Podczas piwnej uczty zrodził się śmiały plan na drogę powrotną. Rok wcześniej, wracając z wyprawy po Czechach, pokonaliśmy dystans ze Skalnego Miasta do Legnicy w jakieś 7 godzin, więc i tu nie powinno być najgorzej. Na drodze ze Špindlerovego Mlýna, murem stoi tylko grzbiet Karkonoszy. Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekPoranek dnia trzeciego. Pogoda się wyklarowała i góry ukazały nam swój majestat i piękno. Jednak nadal było dość chłodno.
Przygotowaliśmy nasze rumaki i ruszyliśmy przez miasto w kierunku drogi prowadzącej na Przełęcz Karkonoską. W chwili, gdy osiągnęliśmy granicę lasu asfalt prowadził już serpentynami ostro w górę. Podczas tej bezkompromisowej wspinaczki odsłaniały się coraz wspanialsze widoki na południową część Karkonoszy. Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekJuż nie pamiętam ile czasu zajęło nam pokonanie drogi do Špindlerovej Boudy. Jest to czterogwiazdkowy hotel i restauracja umiejscowiona w połowie głównego grzbietu tych wspaniałych gór, jakimi bez wątpienia są Karkonosze. Dość długo jednak zabawiliśmy na samej przełęczy, z satysfakcją osiągnięcia tej wysokości na rowerach. Przy okazji zrobiliśmy w tym miejscu mnóstwo fotek. Odrobinę wyżej było widoczne nasze, polskie schronisko „Odrodzenie”. Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekPo zdjęciowej sesji czekał nas ostry zjazd do Przesieki. Linki hamulcowe musieliśmy mieć dobrze naciągnięte. Tu już nie było żadnych serpentyn – prosta krecha w dół. Asfalt też w nienajlepszej kondycji; mnóstwo dziur i wybojów. Lecz zaraz na samym początku, jeszcze w szczytowej partii naszym oczom ukazał się spory płat śniegu pokrywający drogę. Aparat ponownie był w użytku. Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekPo błyskawicznym zjeździe zrobiliśmy kilka fotek w Przesiece, obok starego tramwaju, pod skałką.
Właśnie tutaj kończyła się linia tramwajowa, biegnąca niegdyś z Jeleniej Góry. Zatrzymaliśmy się jeszcze w pobliżu stawów hodowlanych, aby Małgosia mogła uwiecznić na matrycy widok, jaki otworzył się na „Królową Sudetów” Śnieżkę. Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekPozostało nam teraz przebić się przez Jelenią Górę i pokonać jeszcze jedno wzniesienie – Kapelę. Przy dobrej pogodzie wspaniale widać stąd Kotlinę Jeleniogórską i zamykający ją od południa potężny masyw Karkonoszy. Niestety, przejrzystość powietrza pozostawiała wiele do życzenia.
W drodze do Legnicy zjedliśmy jeszcze tylko posiłek w zajeździe „Złoty Las” przed Jerzmanicami Zdrój i zaglądnęliśmy do jednej z wioseczek, gdzie znajduje się hodowla danieli. Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekPomimo niezbyt przyjaznej aury i przygód, jakie mieliśmy w trakcie, wyprawę zapamiętaliśmy jako udaną. I to, że nie okrążyliśmy Karkonoszy tak jak zaplanowaliśmy, pozostawiło nam możliwość powtórzenia trasy w wersji zmodyfikowanej – przez Przełęcz Karkonoską do Pecu pod Śnieżką.
Zapraszam do galerii:Obrazek

: piątek, 8 maja 2009, 00:41
autor: fujcik
Gwiton, cudna relacja - wielkie dzięki.

: piątek, 8 maja 2009, 03:34
autor: flyjok
Gwiton, gdybym chciał zamieścić tu swoje relacje, Zenit musiał by mnie wywalić z forum bo są za długie :lol: A zdjęć jest tyle, że obróbka w galerii zajęłaby mi całe miesiące.

Narazie podaję linki do moich relacji, bo już dziś wyjeżdżam na 45 dniowy marsz od granicy Ukraińskiej aż po Niemiecką.

Kilka relacji:
http://www.gory-szlaki.pl/rysy_dach_polski.htm
http://www.gory-szlaki.pl/tatry_2008.htm (tutaj relacja liczy sobie 85 stron A4, więc tylko dla wytrwałych :lol: )
http://www.gory-szlaki.pl/zjawa2.htm
http://www.gory-szlaki.pl/samuraje_2.htm

: piątek, 8 maja 2009, 05:29
autor: Ząbek
Właśnie wróciłem z nocnych wojaży. :) Muszę się za chwilę kimnąć w czym mi pomaga lampeczka czerwonego winka właśnie. :mrgreen: Relacji Gwitona sobie dzisiaj nie odpuszczę z pewnością.

: piątek, 8 maja 2009, 05:58
autor: Ząbek
Nie. jednak się skusiłem i poczytałem i obejrzałem. :)
Gwiton, jak jeszcze raz się wybierzecie ( Twój pomysł ) rowerami poprzez szlak pieszy to Ci naklupię. No kto widział w terenie górzystym rowerem się pchać "ludzkim szlakiem" :mrgreen:
Sam po górkach jeździłem i wiem ile trzeba kondycji i czasami samozaparcia jeżdżąc rowerem po tak trudnym terenie. Szacuneczek.
Może tak Małgorzata by tu coś dopisała od siebie kilka słów prawdy ( czy marudny, czy nie żre za dużo, i czy czasami poczeka na Małgosię no chyba że jest odwrotnie ) :mrgreen:
Świetna relacja a i roboty tu co nie miara. Zapraszam na rowerową wycieczkę do mnie czyli dzicz zaw. :mrgreen: Takich relacji nie da się skomentować dwoma wyrazami, to była by obraza zacnego mini dzieła w tym temacie.

: piątek, 8 maja 2009, 08:53
autor: Termit
Gwiton,
Wiem, ale przecie napisałem, że zrobię to wieczorkiem albo jutro. Zabieram się w takim razie do pracy z relacyjką..
Wiem, że napisałeś ale wolałbym poczytać od razu co niniejszym czynię czytając przy kawie

: piątek, 8 maja 2009, 15:33
autor: Zenit
Gwiton, :o Tylko tyle... i czekam cierpliwie na wersję niusową :)

: piątek, 8 maja 2009, 16:50
autor: Gwiton
Ząbek, dziękuję za zaproszenie - może kiedyś uda mi się zawitać do twojej dziczy na dwóch kółkach.
Ząbek pisze:Gwiton, jak jeszcze raz się wybierzecie ( Twój pomysł ) rowerami poprzez szlak pieszy to Ci naklupię. No kto widział w terenie górzystym rowerem się pchać "ludzkim szlakiem"
Sam po górkach jeździłem i wiem ile trzeba kondycji i czasami samozaparcia jeżdżąc rowerem po tak trudnym terenie. Szacuneczek.
Ząbek, :spoko: Tak, to był mój pomysł z noszeniem roweru na pieszym szlaku. Jednak to była pestka w porównaniu do etapu w Tatrach Słowackich, ale tam jechaliśmy zgodnie z opisem książeczki-przewodnika "Rowerem wokół Tatr".
Później wielokrotnie zastanawiałem się nad interpretacją słów "trzymać się znaków szlaku czerwonego" :lol:
Z pewnością kiedyś to tutaj opiszę i zamieszczę fotki.
zenit pisze:Gwiton, :o Tylko tyle...
No właśnie się tak zastanawiałem czy nie za długie i czy nie przynudzam... Ale fujcikowi się spodobało; dzieki :)
flyjok, jestem pełen podziwu dla twego samozaparcia jeśli chodzi o pisanie relacji a jeszcze bardziej dla kondycji i twoich górskich wyczynów.
Termit! kawa już wystygła? czy wypiłeś całą? :mrgreen:
Dawaj tu jakieś opisy z kotlinki :)

: piątek, 8 maja 2009, 16:58
autor: Agorszczyk
Gwiton świetnie się czyta i ogląda. :D Tylko tych danieli żal :( Takie piękne zwierzęta powinny cieszyć oko a nie podniebienia.

: piątek, 8 maja 2009, 17:07
autor: Gwiton
Agorszczyk pisze:Tylko tych danieli żal Takie piękne zwierzęta powinny cieszyć oko a nie podniebienia.
Wiem. Z pewnością nie zjadłbym kotleta z daniela, po tym jak do niego strzelałem; ale obiektywem... Szkoda zwierzaczków :(