Moja przygoda z młodym DZIĘCIOŁEM DUŻYM (Dendrocopos major)
Kilka dni temu, wracając do domu natknąłem się na leżącego na trawniku młodego dzięcioła, ptak sprawiał wrażenia nieżyjącego już od kilku godzin.
Leżał z zamkniętymi oczkami w bezruchu. Z zasady nie dotykam młodych ptaków bo wiem, że gdzieś czeka rodzic, który się mini opiekuje i dokarmia je, nie dotykam również truchła ptaków - bo wiadome, po co ? Lecz w tym przypadku było inaczej, miałem jakieś przeczucie, podniosłem ptaka z ziemi, jakież było moje zdziwienie gdy ów ptak otworzył oczka, niesamowite - pomyślałem - on żyje !
Postanowiłem mu pomóc, zabrałem dzięcioła do domu i umieściłem w pudełku, w którym wpierw porobiłem otworki, by ptak mógł oddychać. Spód pudełka wyścieliłem papierem, leżał teraz sobie w tym pudełku w fatalnej kondycji zdrowotnej.
Strzykawką delikatnie podałem ptaku wodę (trzeba robić to bardzo delikatnie, by ptaka nie utopić), zauważyłem przy tym jak z dzióbka posączyła się krew - źle to wygląda - pomyślałem.
Ptak prawdopodobnie miał zderzenie z jakimś obiektem, drzewem, budynkiem, czymś twardym - stąd takie obrażenia.
Jedna kropelka wody, druga ... trzecia ... poczekałem minutkę, ptak poruszył się i z pozycji leżącej przyjął postawę siedzącą, bardzo mnie to ucieszyło - jest nadzieja .
Podawanie jedzenia dzięciołowi w takim stanie było za bardzo ryzykowne, mógłby się zadławić. Pierwsza noc będzie decydująca, ułożyłem w pudełeczku ptaszka do snu, nie zamykałem go, nie było potrzeby, był za słaby by z niego się wydostać - umieściłem pudełko z ptakiem w zacisznym miejscu.
Rankiem podszedłem do pudełka, ptak żył, siedział w nim z zamkniętymi oczkami, zapewne drzemał. Znów podałem mu kilka kropelek wody strzykawką oraz zapodałem malutką porcję żywności - nie posiadałem nic specjalnego, była to malutka kuleczka margaryny (pokarm nie może być słony, wtedy jedynie zaszkodzi ptaku), pozostawiłem go w pudełku w zacisznym miejscu by ptak odpoczywał.
Po trzech, może czterech godzinach dobiegły mnie jakieś dziwne odgłosy, szybko poszedłem w stronę pudełka - ptak próbował z niego wyskoczyć - będzie żył - pomyślałem.
Wiedziałem, że dalej z ptakiem sobie sam nie poradzę, trzeba mieć jakąś dobrą karmę dla dzięcioła, opiekować się nim jeszcze nie wiadomo jak długo, a co najważniejsze uniknąć efektu przyzwyczajenia się ptaka do mnie oraz nauczyć go samodzielności. Ptak przecież był młody, prawdopodobnie tyle co wyprowadzony przez rodziców z gniazda.
Zadzwoniłem do Ośrodka Pomocy Zwierzętom Dzikim, który to na szczęście znajduje się jakieś 20 km od mojego miejsca zamieszkania - proszę dzięcioła do nas przywieść - usłyszałem, tak też uczyniłem.
Dzięciołek leży w pudełku
Dzięciołek wygląda z pudełka - czuje się troszkę lepiej
Dzięciołek uciekł z pudełka - znaczy, że czuje się znacznie lepiej
Dzięciołek robi sobie drzemkę
Teraz jestem właśnie po rozmowie z osobą z Ośrodka Pomocy Zwierzętom Dzikim, dowiedziałem się, że dzięcioł został wyleczony i wypuszczony na wolność w okolicach tegoż ośrodka, jest czasem widziany jak tak sobie fruwa i cieszy się dobrym zdrowiem - fakt ten bardzo mnie ucieszył oraz zdopingował do napisania tego postu.