Kałuże, bajorka, jeziorka, morza, oceany

Awatar użytkownika

Bobik
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Posty: 7016
Rejestracja: sobota, 11 grudnia 2004, 19:13
Ulubione grzyby: Każdy, byle nie trujący :)
Lokalizacja: N 49°38′57″ - E 019°49′48″
Pochwalił: 1996 razy
Pochwalony: 1463 razy
Kontakt:

Kałuże, bajorka, jeziorka, morza, oceany

Post autor: Bobik » niedziela, 26 marca 2017, 17:17

Wielkie połacie australijskiej Wielkiej Rafy Barierowej umierają…

…jak to odkryli uczeni.

Sydney, Australia – Wielka Rafa Barierowa w Australii od długiego czasu stanowi jeden z największych naturalnych cudów świata tak wielki, że jest doskonale widoczny z Kosmosu, tak piękny, że doprowadza turystów do łez.

Ale rafa i wszystkie morskie stworzenia istniejące na niej są w poważnych kłopotach.

Ogromne fragmenty Wielkiej Rafy Barierowej rozciągające się przez setki mil najbardziej dziewiczego północnego sektora, zostały niedawno uznane za martwe, zabite w zeszłym roku przez przegrzaną wodę morską. Dalsze odcinki południowej części rafy, które ledwo przeżyły, teraz się bielą, zwiastunem kolejnej śmierci, która mogłaby złamać niektóre z najczęściej odwiedzanych obszarów kolorystyki i życia.

- Nie spodziewaliśmy się zobaczyć takiego poziomu destrukcji Wielkiej Rafy Barierowej przez te ostatnie 30 lat – powiedział Terry P. Hughes – dyrektor sponsorowanego przez rząd Centrum Badań Raf Koralowych przy Uniwersytecie im. Jamesa Cooka w Australii i wiodący autor pisma na temat rafy, które zostało opublikowane w czwartek jako artykuł w „Nature”. - Na północy widziałem setki raf – literalnie 2/3 z nich było umierających i teraz już nie żyją.

Zniszczenia Wielkiej Rafy Barierowej, jednej z największych na Ziemi konstrukcji biologicznych, jest zaledwie częścią globalnej katastrofy, która trwa nieprzerwanie od dwóch dekad i wciąż się intensyfikuje. W tym piśmie, tuziny uczonych opisują ostatnie nieszczęście jako trzecie masywne bielenie korali od 1998 roku, które jest jeszcze bardziej rozprzestrzenione i niszczące.

Stan koralowców i raf koralowych jest sygnałem zdrowotności mórz. Ich osłabienie i śmierć są kolejnymi wskaźnikami procesu zmian klimatycznych na naszym globie.

Jeżeli większość raf koralowych umrze, jak tego obawiają się naukowcy, to część najbardziej kolorowego i bogatego życia oceanicznego zostanie bezpowrotnie stracona, poza ogromnymi pieniędzmi z turystyki na Rafie. W biedniejszych krajach, wchodzi w grę życie setek milionów ludzi, którzy swoje dzienne porcje protein czerpią przede wszystkim z połowów na rafach, a utrata tego źródła żywności spowoduje kolejny kryzys humanitarny.

Ostatnie bielenie raf i tym trzecim z kolei roku, jak twierdzą uczeni, bez wątpienia jest odpowiedzialny EGO.

Oni ostrzegali o tym już całe dziesięciolecia temu, że rafy koralowe są w złym stanie spowodowanym przez spalanie przez Ludzkość paliw kopalnych, co powoduje uwalnianie się gazów szklarniowych do oceanu. Emisje wciąż wzrastają, i temperatura wód Wszechoceanu jest wysoka, co powoduje stan krytyczny dla koralowców.
- Zmiany klimatu nie są przyszłym zagrożeniem – twierdzi prof. Hughes – na Wielkiej rafie Barierowej to ma miejsce od 18 lat.
Korale wymagają ciepłej wody do dobrego rozwoju, ale one są czułe na przegrzanie. Już podniesienie temperatury wody o 2-3°F może czasami zabić te delikatne stworzenia.

Ujmując rzecz globalnie, Wszechocean ogrzał się o 1,5°F od końca XIX wieku – a wyliczenia wskazują, że bardziej właśnie w strefie zwrotnikowej – miejscu występowania wielu raf koralowych. Na dodatek ten kopniak w górę jest wspomagany przez pogodowe zjawisko El Niño, które osiągnęło swój szczyt w 2016 roku i tymczasowo podgrzewało większość powierzchni naszej planety, tworząc najgorętszy rok od czasu regularnego zapisywania stanu pogody, czyli od 1880 roku.

Było oczywiste, że w ostatnim roku korale z wielu raf było niemalże martwymi, ale dopiero teraz wpłynęły oficjalne szacunki od naukowców. Pismo opublikowane w „Nature” mówi o bieleniu korali w 2016 roku wzdłuż 500 mn/~900 km odcinka Rafy na północ od Cairns, QLD, miasta na wschodnim wybrzeżu Australii (czyli praktycznie rzecz biorąc do północnego końca Półwyspu Jork – przyp. tłum.)

Bielenie wskazuje na to, że korale znajdują się pod wpływem ciepła, ale one nie zawsze umierają i chłodniejsza woda pomaga im wrócić do życia. Postępujące badania Wielkiej Rafy Barierowej, prowadzone w ostatnim roku po opublikowaniu tego pisma w „Nature” dokumentującego, że duże powierzchnie Rafy rzeczywiście są martwe i nie są w stanie odrodzić się później, jak w ogóle.

Prof. Hughes prowadził swe badania. Powiedział on, że on i jego studenci popłakali się, kiedy pokazał im mapy zniszczeń, które sporządził on latając małymi samolotami i helikopterami na niskim pułapie.

Jego powietrzne badania, powiązane z podwodnymi pomiarami, pozwoliły na ustalenie, że 67% korali wymarło na długim odcinku na północ od Port Douglas, QLD, a pasami śmiertelność sięgała do 83%. Na szczęście sztormy mieszają wody w środkowej i południowej części Rafy schładzając ją i śmiertelność jest tam relatywnie niższa – jakieś 6% na rafie rozciągającej się od Townswille, QLD, i nawet niższa w południowej części Rafy.

100 mil

Ale stadium opublikowane przez rząd australijski w ostatnim tygodniu stwierdza, że ostatni rok przyniósł „najwyższe temperatury powierzchni morza na akwenie Wielkiej Rafy Barierowej jakie kiedykolwiek odnotowano”.

- Tylko 9% Rafy uniknęło bielenia od 1998 roku – prof. Hughes powiedział - a teraz bliższy i częściej odwiedzany odcinek od Cairns na południe ma znów kłopoty. Temperatury wody są tam tak wysokie, że trwają tam kolejne sezony masowego wybielania korali, co potwierdziła w ubiegłym tygodniu dyrekcja Great Barrier Reef Marine Park.

Prof. Hughes powiedział, że ma nadzieję wymieranie nie będzie tak poważne jak w ubiegłym roku, ale takie bielenie raz za razem jest czymś niesłychanym w Australii. Środkowa i południowa część Rafy została paskudnie poszkodowana przez ludzką działalność taką jak pogłębianie i zanieczyszczanie.
Rząd Australii próbuje walczyć z tymi lokalnymi zagrożeniami w ramach planu „Reef 2050”, który zmniejsza rozwój portów, pogłębianie i przedsięwzięcia rolnicze, pomiędzy wieloma zagrożeniami. Ale badania prof. Hughesa odkryły, że pod względem podwyższania sie temperatury wody, wysiłki te były niedostateczne.

- Rafy w mętnej wodzie były równie usmażone jak te w czystej – powiedział prof. Hughes. – To nie jest dobra wiadomość o tym, co można zrobić lokalnie, aby zapobiec wybielaniu – odpowiedzi na to nie ma wcale. Należy się odnieść wprost do zmian klimatycznych.

Po wybraniu Donalda J. Trumpa na prezydenta USA, ostatnie globalne porozumienie rozwiązujące ten problem, znane jako Porozumienie Paryskie, wydaje się być skończone. Konserwatywny rząd Australii także wspiera rozwój paliw kopalnych, w tym wielu uczonych i konserwatystów widzi natychmiastowe zagrożenie dla Rafy – proponowana kopalnia węgla, która będzie jedną z największych w świecie zbudowanych w wewnętrznej części Rafy przez koncern Adani Group w Indii.
- Faktem jest, że Australia jest największym eksporterem węgla na świecie i ostatnią rzeczą, którą moglibyśmy zrobić dla naszego interesu narodowego, to pogorszyć tą sytuację – powiedział Imogen Zethoven, dyrektor ds. kampanii Australian Marine Conservation Society.

Czas naukowców

Australia zawdzięcza Wielkiej Rafie Barierowej 70.000 miejsc pracy i miliardy dolarów rocznie wpływów z turystyki i nie jest teraz jasne jak ekonomia będzie poszkodowana przez zniszczenie Rafy. Nawet w ciężko dotkniętych rejonach, duże połacie Wielkiej Rafy Barierowej ocalały, i przewodnicy będą zabierali turystów tam omijając martwe strefy.

Globalny kryzys z rafami koralowymi nie oznacza całkowitego wymarcia korali. Korale same mogą się uratować, jak to wiele innych gatunków próbuje zrobić uciekając w kierunku biegunów Ziemi i dojdzie do powstania nowych raf koralowych w chłodniejszych wodach – na wyższych szerokościach geograficznych.
Ale zmiany antropogeniczne są zbyt szybkie – wedle geologicznych standardów – i nie jest do końca jasnym, czy korale będą w stanie utrzymać się. I nawet jeżeli korale to przeżyją, to nie oznacza, że indywidualne rafy będą tak prosperować jak dotąd.

Rafy koralowe są czułymi systemami, zbudowanymi przez unikalne, niezwykłe zwierzęta. Korale są małymi stworzeniami, które działają jak farmerzy przechwytując kolorowe jednokomórkowe rośliny (fitoplankton) zwane algami, które zamieniają światło słoneczne w pożywienie (w procesie fotosyntezy). Polipy koralowe formują kolonie i budują wapienne konstrukcje, w których żyją – to rafy.

Ale kiedy woda wokół rafy zwiększy swoją temperaturę i będzie za ciepła, algi zaczynają produkować toksyny, zaś korale broniąc się przed nimi staja się upiornie białe. Jeżeli temperatura wody spadnie dostatecznie szybko, korale zdołają wyhodować nowe algi i przeżyć, ale jeżeli nie, to mogą się zagłodzić lub zachorować.
Ale jeżeli nawet korale obumrą, to rafa może ponownie ożyć. Kiedy temperatura wody stanie się umiarkowana i stan ten się utrzyma, to zniszczone odcinki Wielkiej Rafy Barierowej mogą być pokryte koralami ponownie w czasie następnych 10-15 lat.

Ale jeżeli temperatura oceanu będzie wciąż wysoka, globalne bielenie korali będzie się powtarzało coraz częściej. Kiedy stanie się to rutyną, to wiele z światowych raf koralowych już nigdy nie zostanie ożywiona i odbudowana.

W ciągu jednej dekady, wiele rodzajów korali ramiennych i płaskich może wyginąć – jak mówią uczeni zajmujący się koralami – a wraz z nimi wiele małych rybek, które chronią się wśród nich przed drapieżnikami.

- Nie sądzę, by Wielka Rafa Barierowa była znowu taka wielka, jaką była za naszego życia – powiedział dr C. Mark Eakin, ekspert od raf koralowych z NOAA w Silver Spring, MD, USA.

Dr Eakin był autorem nowego pisma i prowadzącym programu zwanego Coral Reef Watch, wytwarzającym mapy prognostyczne ostrzegając, że proces bielenia raf jest groźny. Nawet jeżeli ubiegłoroczny El Niño się zakończył, temperatury wody są dostatecznie wysokie, że jego mapy ukazują gorące wody wędrujące poprzez miliony mil kwadratowych oceanu.

Dr Kim M. Cobb – klimatolożka z Georgia Institute of Technology, która nie była zaangażowana w napisanie tego nowego dokumentu, opisała go jako najbardziej trafny i dołujący. Ona powiedziała, że widziała w ubiegłym roku intensywną dewastację korali u brzegów wyspy Kiritimati Island (N 01°52’17,58” – W 157°25’33,27”, max. 9 m n.p.m. – przyp. tłum.) – części Republiki Kiribati, położonej kilka tysięcy mil od Australii (6115 km – przyp. tłum.) będącej miejscem, które odwiedza regularnie w swych badaniach.

- Międzynarodowe wysiłki w walce ze zmianami klimatycznymi są zagrożone utratą tempa i temperatury wód oceanu kontynuują swój marsz w górę – powiedziała dr Cobb. – Pomysł, że będziemy mieli 20-30 lat czasu do kolejnego epizodu bielenia raf i obumierania korali jest w zasadzie fantazją.


Moje 3 grosze


Rafy giną, bo są podgrzewane przez wody Wszechoceanu z kolei nagrzewane przez EGO, którego – jak twierdzą „uczeni” nie było i nie ma. Oczywiście ci „uczeni” są kupieni przez różne lobbies paliwowo-energetyczne, które zarabiają na tym właśnie, że sprzedają paliwa kopalne i energię uzyskaną z ich spalania. Mają gdzieś to, że produkty spalania: tlenek, dwutlenek węgla i tlenki siarki potęgują EGO. Najważniejszy jest zysk i kogo obchodzą jakieś tam malutkie polipy tworzące rafy koralowe? – a do diabła z nimi!

Przerażające jest to, że także w naszym kraju są ułomni umysłowo urzędnicy, którzy mają gdzieś Przyrodę i Jej prawa – liczy się tylko kasa, kasa i jeszcze raz kasa… Po nich choćby potop! Ich bezlitośnie pazerna bezmyślność przeraża. Najgorsze jest to, że popiera ich masa ogłupionych stronników nie rozumiejąca, że piłuje gałąź na której siedzi i strzela sobie w kolana. Ale cóż – rujnowanie ojczystej przyrody ma być lekarstwem na ekonomiczną ślepotę i ciemnotę decydentów – nie tylko w naszym kraju, jak widać z powyższego materiału.

Zagłada życia biologicznego we Wszechoceanie będzie początkiem końca życia na Ziemi. I wcale nie jest to odległa perspektywa, bo wystarczy jakieś głupie, nieprzemyślane działanie w rodzaju tego, które opisał Clive Cussler w powieści „Sahara” czy Frank Schätzing w powieści „Odwet oceanu”, i rzeczywiście dojdzie do ekologicznej katastrofy, nad którą już nie będziemy w stanie zapanować. Wszechocean jest wielki, to 70,8% powierzchni naszej planety i 1.370.000.000 km³ wody ale to, co wytwarza człowiek jest w stanie zatruć i pozbawić życia nawet tak ogromne środowisko! Przykład japońskiej zatoki Minamata stanowi znamienne ostrzeżenie. Przypominam totalne zatrucie Cisy i Dunaju związkami cyjanowymi z rumuńskiej kopalni złota w Satu Mare w lutym 2000 roku oraz skażenie Dunaju wodorotlenkami metali z węgierskiej huty aluminium w Ajka w lecie 2010 roku. Rzeki te nie otrząsnęły się po tym do dziś dnia… (w tym kontekście polecam ciekawy blog - https://pstrokato.blogspot.com/) Oczywiście oberwało się wszystkim organizmom żywym zamieszkującym te rzeki oraz w Delcie Dunaju. Tylko kogo to obchodzi? Przecież liczą się tylko i wyłącznie zyski, a takie „obstakle konserwatorskie” i „komplikatory procesu inwestycyjnego” jak ja i mnie podobni nie mają racji bytu, bo tylko przeszkadzają w ich osiąganiu - na chama, po trupach, byle więcej i więcej!

Tylko że to się kiedyś zemści i to wcale w nie tak odległej Przyszłości, jak nam się wydaje.

Źródło – „New York Times” - https://www.nytimes.com/2017/03/15/scie ... share&_r=0
Przekład z angielskiego – ©Robert K. F. Leśniakiewicz


Credo quia absurdum NON est!
http://www.wszechocean.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.grzybypl.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.echojordanowa.wordpress.com" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika

Bobik
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Posty: 7016
Rejestracja: sobota, 11 grudnia 2004, 19:13
Ulubione grzyby: Każdy, byle nie trujący :)
Lokalizacja: N 49°38′57″ - E 019°49′48″
Pochwalił: 1996 razy
Pochwalony: 1463 razy
Kontakt:

Kałuże, bajorka, jeziorka, morza, oceany

Post autor: Bobik » środa, 29 marca 2017, 11:49

LIII zagadka Bobika

Eksplodujące wieloryby

W dniu 26.III.2017 roku, media przekazały następującą informację, która zabrzmiała niepokojąco:

Kilkumetrowy potwór na plaży w Chile

Turyści nie mogli uwierzyć własnym oczom, gdy w piątek udali się na chilijskie wybrzeże i ujrzeli martwego wieloryba. Mimo ostrzeżeń, że ssak może w każdej chwili eksplodować zbliżają się do niej, by zrobić selfie, zdjęcia i filmy – donosi dailymail.co.uk.
Potężna tusza została wyrzucona na plaże w Pelluhue, w środkowym chilijskim regionie Maule. Choć wieloryb ma ok. 15 metrów długości, to na zdjęciach bardziej rzuca się w oczy gigantyczny przypominający balon obrzęk, który obejmuje głowę ssaka.
Prezes Vets of Wild Fauna Association Betsy Pincheira na początku myślał, że mógł to być płetwal antarktyczny; tusza przyciągnęła turystów i naukowców, ale są obawy, że ssak w każdej chwili może wybuchnąć. „Wypukłość jest częścią procesu rozkładu. Jest to gromadzenie się gazu, na ogół metanu. Prosiłbym, aby ludzie nie podchodzili, bo może wybuchnąć” – dodaje.
Według weterynarza, który nie odwiedził miejsca, obrzęk może być również odzwierciedleniem żołądka, który przedarł się do głowy, gdy gazy wewnętrzne zdeformowały wnętrze zwierzęcia.
Mauricio Ulloa, szef Jednostki Ochrony i Ratownictwa Krajowej Służby Rybackiej i Akwakultury, powiedział, że wieloryb mógł umrzeć dwa tygodnie temu. „Słońce powoduje wzrost temperatury i gazów wewnątrz wieloryba, co sprawia, że niektóre części jego siała pęcznieją, np. język i jelita” – dodaje.
Jednak nie wszyscy zgadzają się z tą hipotezą. Niektórzy twierdzą, że obrzęk może być wynikiem zderzenia wieloryba z łodzią lub skałą albo uległ innemu wypadkowi, który ostatecznie doprowadził do jego śmierci.
Władze są aktualnie na miejscu w celu zbadania tuszy i odkrycia przyczyn śmierci.

I jak uważam, powinny to zrobić bardzo dokładnie.
Zazwyczaj zwłoki rozkładając się są rozdymane przez gazy rozkładu: metan – CH4, siarkowodór – H2S i gazy fosforowodorowe: fosfan – PH3 i difosfinę – P2H4. Wszystkie one są trujące, niektóre są tak toksyczne jak związki cyjanu… Metan działa na układ nerwowy, siarkowodór na oddechowy. Gazy fosforowodorowe powodują utratę świadomości i śmierć z powodu obrzęku płuc i porażenia nerek.
Nawiasem mówiąc zastanawiające jest to, że oddychające powietrzem atmosferycznym walenie mogą zatruć się tymi gazami z rozkładu materii organicznej i wskutek tego po utracie orientacji – wyrzucać się na ląd. Zob. - http://wszechocean.blogspot.com/2013/01 ... finow.html
Nas natomiast zainteresował jeszcze jeden fakt – otóż wieloryb z Chile ma nie tyle opuchliznę od gazów rozkładu, ale potężnego guza przypominającego narośle nowotworowe. Zastanawiamy się, czy nie jest to jakiś efekt po katastrofie nuklearnej w Fukushimie? Na zachodnim wybrzeżu USA i Kanady odnotowano przypadki zachorowań zwierząt na choroby związane z porażeniem promienistym, więc taki wieloryb też mógłby zachorować wskutek spożycia kryla czy śledzi zawierających silnie promieniujące nuklidy, np. 137Cs*, 60Co* czy 90Sr* oraz wodorotlenki uranu-235 czy plutonu-239 będące paliwem używanym w tego rodzaju elektrowniach. Dla porównania pokazujemy zdjęcia normalnie wzdętych zwłok wielorybów z Atlantyku.

Opracowali: Robert K. F. Leśniakiewicz, Stanisław Bednarz


Credo quia absurdum NON est!
http://www.wszechocean.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.grzybypl.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.echojordanowa.wordpress.com" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika

Bobik
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Posty: 7016
Rejestracja: sobota, 11 grudnia 2004, 19:13
Ulubione grzyby: Każdy, byle nie trujący :)
Lokalizacja: N 49°38′57″ - E 019°49′48″
Pochwalił: 1996 razy
Pochwalony: 1463 razy
Kontakt:

Kałuże, bajorka, jeziorka, morza, oceany

Post autor: Bobik » niedziela, 16 kwietnia 2017, 06:29

LIV zagadka Bobika

Czerwone meduzy w wodach Australii

Czeredy czerwonych meduz corocznie pojawiają się w niektórych rejonach Australii Zachodniej. Ale kilku miejscowych surferów, którzy wypłynęli na tamtejsze wody w dniu 8 kwietnia przy Exmouth (S 21°57’31,86” – E 114°08’18,24”) powiedziało, że nigdy wcześnie nie widziało ich tyle.
Riley Watts, lat 18, i jego przyjaciel planowali surfowanie, ale zmienili zamiary, kiedy zobaczyli setki i tysiące czerwonych dzwonów meduz w oceanie. Potem podpłynęli bliżej rozejrzeć się w sytuacji.
Watts, który przez całe swe życie mieszkał w Exmouth powiedział telewizji ABC North West, że:
Właśnie wypłynęliśmy sobie posurfować, byliśmy w połowie drogi, kiedy zostaliśmy otoczeni przez czerwone meduzy ze wszystkich stron, tak więc zrobiliśmy zwrot i powróciliśmy do domu. Cała zachodnia strona Exmouth (od strony Oceanu Indyjskiego) była zapakowana nimi, na całej drodze od Parku Narodowego do tego punktu… całe kilometry tych meduz.
Kiedy nie tak śmietelne jak meduzy Irukanji, których żądła mogą być śmiercionośne, kontakt z czerwonymi meduzami dzwonkowymi może być bolesny.
Watts powiedział nam, że płynął na surfing i miał nadzieję, że znajdzie jakiś czysty akwen na oceanie, który byłby opuszczony przez meduzy. Watts powiedział, że one były cały czas w wodzie…
Źródło - https://licensed.storyful.com/videos/163464

Opinie z KKK

Straszne te czerwone meduzy przy brzegach Australii. Tam teraz lepiej nie surfować. Ciekawe, czy ich natężenie ma jakiś związek z Fukuszimą? (Basia z Holandii)

Jeżeli idzie o te meduzy, to rzecz jest ciekawa, ale nie nowa. Naruszenie równowagi w środowisku zawsze się odbijało zwiększoną populacją jednych gatunków i zanikiem drugich - tak jest z meduzami Irukanji czy meduzami Nomury. Fukushima nie wchodzi w grę, bo to Ocean Indyjski i południowa półkula. Obawiam się, że to jakieś paskudztwo z Australii, albo jakieś świństwo z Vortex'u Południowo-Indyjskiego, gdzie kręcą się wszystkie plastykowe paskudztwa z Afryki i Indii. (Daniel Laskowski)

I rzeczywiście – Basia miała nosa. Zapomniałeś jeszcze o Australii i jądrowych testach na zachodnim wybrzeżu. Wprawdzie to były lata 1952-1956, ale wciąż są w środowisku radionuklidy po 3 napowietrznych testach nad Monte Bello w Australii Zachodniej (S 20°23’46,07” – E 115°34’12,81”) - o rzut beretem, a dokładniej 234 km na NE od Exmouth. Jeżeli idzie o półwysep Jork, to tam miały miejsce próby z konwencjonalnymi materiałami wybuchowymi, które robiły za ładunki jądrowe, które detonowano nad lasem w celu zbadania oddziaływanie fal uderzeniowych na dżunglę.
A tak swoją drogą jak się bawimy w stawianie hipotez, to może jakieś paskudztwo przewożone na pokładzie lotu MH-370 na nie wpłynęło – jak się już stawiamy szalone hipotezy, to czemuż by nie…? (Platon)

Przekład z angielskiego - ©Robert K. F. Leśniakiewicz
Zdjęcia - http://wszechocean.blogspot.com/2017/04 ... ralii.html


Credo quia absurdum NON est!
http://www.wszechocean.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.grzybypl.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.echojordanowa.wordpress.com" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika

Paweł
Grzyb chroniony!
Grzyb chroniony!
Posty: 27340
Rejestracja: czwartek, 6 stycznia 2011, 18:43
Lokalizacja: Poznań - Winiary
Pochwalił: 8669 razy
Pochwalony: 20857 razy
Kontakt:

Kałuże, bajorka, jeziorka, morza, oceany

Post autor: Paweł » sobota, 29 kwietnia 2017, 21:02



Awatar użytkownika

Paweł
Grzyb chroniony!
Grzyb chroniony!
Posty: 27340
Rejestracja: czwartek, 6 stycznia 2011, 18:43
Lokalizacja: Poznań - Winiary
Pochwalił: 8669 razy
Pochwalony: 20857 razy
Kontakt:

Kałuże, bajorka, jeziorka, morza, oceany

Post autor: Paweł » czwartek, 11 maja 2017, 16:52

Obszar Natura 2000

Jeziorko Łysy Młyn i otoczenie.


Awatar użytkownika

Paweł
Grzyb chroniony!
Grzyb chroniony!
Posty: 27340
Rejestracja: czwartek, 6 stycznia 2011, 18:43
Lokalizacja: Poznań - Winiary
Pochwalił: 8669 razy
Pochwalony: 20857 razy
Kontakt:

Kałuże, bajorka, jeziorka, morza, oceany

Post autor: Paweł » poniedziałek, 22 maja 2017, 17:52

Stawek :)


Awatar użytkownika

Bobik
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Posty: 7016
Rejestracja: sobota, 11 grudnia 2004, 19:13
Ulubione grzyby: Każdy, byle nie trujący :)
Lokalizacja: N 49°38′57″ - E 019°49′48″
Pochwalił: 1996 razy
Pochwalony: 1463 razy
Kontakt:

Kałuże, bajorka, jeziorka, morza, oceany

Post autor: Bobik » wtorek, 23 maja 2017, 06:03

LV zagadka Bobika

Światła w oceanach

Od czasu do czasu na kanałach naukowych stacji TV lecą programy poświęcone dziwnym wydarzeniom, które miały miejsce na wodach Wszechoceanu naszej planety. Wbrew pozorom jest ich dużo, a jednym z nich jest nocne świecenie wód oceanicznych.

W większości przypadków mamy do czynienia z czynnikami biologicznymi – świecącym planktonem roślinnym i zwierzęcym, świecącymi zwierzętami żyjącymi w strefie fotycznej i abysalu, czy nawet świecącymi bakteriami! Ale czasami zdarzają się prawdziwie wielkie plamy światła, którego pochodzenia nie daje się wyjaśnić na drodze obserwacji zwyczajnych świecących żebropławów, meduz czy mikroorganizmów. Takim właśnie przypadkiem jest…

…świetlista plama na Oceanie Indyjskim

W dniu 25.I.1995 roku jeden z satelitów NOAA zaobserwował na Oceanie Indyjskim, u wybrzeży Somalii coś niezwykłego. Była to rozciągnięta południkowo świetlista plama zajmująca około 6000 mi²/~15.540 km² – czyli powierzchnię mniej więcej wynoszącą tyle, co stan Connecticut – z centrum na: N 07°00’ – E 052°00’. Inne źródła (GoogleEarth) podają: N 09°13’22,71” – E 051°39’50,98”.

Tak czy inaczej, dochodzenie przeprowadzone w tej sprawie niczego nie ustaliło, co jest o tyle dziwne, że brytyjski statek SS Lima płynął nocą przez ten świecący akwen przez 6 godzin! Otóż jego załoganci widzieli świetliste wody i… nie byli w stanie ustalić przyczyny tego zjawiska, które trwało 3 dni, a potem znikło.
Pojawiło się kilka hipotez, że przyczyną tego świecenia była bioluminescencja:
• Meduz?
• Bruzdnic?
• Żebropławów?
• Bakterii?

Wszystkie te organizmy mają możliwość wytwarzania światła, co dzieje się przede wszystkim wskutek podrażnienia ich przez jakieś czynniki takie jak ruch wody, dotyk czy drażnienie niektórymi bodźcami. Jednakże zasadnicze pytanie brzmi – co spowodowało świecenie organizmów wód Oceanu Indyjskiego na obszarze ponad 15,5 tys. km²?

Przecież to nie jest jakieś świecące koło czy krąg o kilkusetmetrowej średnicy, ale plama o ogromnej powierzchni!
Kolejną hipotezą był wybuch jądrowy/termojądrowy, którego promieniowanie spowodowało świecenie wody, ale znów… - nie zanotowano żadnego wybuchu nuklearnego na tamtym akwenie.
Odmianą tej hipotezy jest przypuszczenie, że w wodach Oceanu Indyjskiego zatopiono duże ilości radioaktywnych „popiołów” z elektrowni jądrowych. Pomysł całkiem możliwy – wszak swego czasu Rosjanie wlewali miliony litrów skażonej trytem (3H) wody do Morza Ochockiego, Japończycy zrzucali miliony litrów skażonej produktami rozpadu wody do Pacyfiku po katastrofie w Daiichi-Fukushimima 1 EJ, Amerykanie topili odpady po produkcji plutonu z wytwórni i rafinerii plutonu w Hanford także w Pacyfiku, a Brytyjczycy topili zarówno przedatowaną amunicję z BŚT wraz z odpadami promieniotwórczymi w Morzu Irlandzkim. Jednakże w takim przypadku, jak opisywany, musiałoby się zwiększyć promieniowanie tła wody we wschodniej części Oceanu Indyjskiego, czego nie zaobserwowano.
Powrócono zatem do hipotezy o zgromadzeniu się na stosunkowo niewielkim obszarze ogromnych ilości świecących bakterii z gatunku Vibrio harveyi. Niestety, nie znamy mechanizmu namnażania się i gromadzenia na niewielkim akwenie tysięcy ton bakterii, które na dodatek świecą. Być może odpowiedzialne jest za to zjawisko upwellingu – wypłynięcia chłodnych i zasobnych w życiodajne związki chemiczne wód głębinowych, które mogłyby być doskonałą pożywką dla bakterii Vibrio harveyi. Wody, na których pojawiła się plama światła znajdują się w strefie upwellingu wokół Somalii, a zatem rzecz jest możliwa.

A może upwelling wyniósł na powierzchnię oceanu miriady bakterii ze strefy hadalnej (przydennej) Oceanu Indyjskiego? Nie zapominajmy, że to wszystko działo się na wodach północnej części Basenu Somalijskiego, głębokiego na 16.952 ft/~5899,3 m, w którego głębi znajduje się Somalijska Równina Abysalna, na której wznoszą się wulkaniczne góry podmorskie. Być może chłodniejsze wody zasobne w odżywcze związki chemiczne zostały wypchnięte do góry przez aktywność wulkaniczną, która po kilku dniach ustała?

Tylko co tam mogło wybuchnąć?

Pierwszym kandydatem na liście jest podwodna góra Camões Seamount znajdująca się na N 08°18’30” – E 053°11’00”, -5106 m n.p.m.

Drugim podejrzanym miejscem są szczeliny w skłonie kontynentalnym, z których mogą ulatniać się żyzne wody z kominów hydrotermalnych, jak to ma miejsce w rowach oceanicznych i wulkanicznych miejscach abysalu. W lokalizacji podanej przez GoogleEarth - N 09°13’22,71” – E 051°39’50,98” – ocean jest głęboki tylko na 2432 m, a zatem przy niższym ciśnieniu te żyzne wody mogłyby się łatwiej wydostać na powierzchnię i spowodować zakwit świecących bakterii. Uważam, że takie wyjaśnienie ma sens i jest zgodne ze znanymi prawami fizyki i biologii.

Ale czy tak właśnie było?

Co mówi Jules Verne?

W swej kultowej – nawet dzisiaj! – powieści sci-fi pt. „20.000 mil podmorskiej żeglugi” z 1870 roku Jules Verne pisze m.in. o tym, że fantastyczny statek podwodny Nautilius znalazł się w świecącej wodzie i:

Dnia 27 stycznia przy rozległej Zatoce Bengalskiej spotkaliśmy kilkakrotnie trupy pływające po powierzchni morza. Byli to mieszkańcy miast indyjskich spławiani po rzece Gangesie na otwarty ocean. Sępy, jedyni grabarze tego kraju, nie miały jeszcze czasu ich pożreć. Nie brakło jednak żarłaczy do pomocy w tej pogrzebowej pracy.
Około siódmej wieczorem „Nautilius” na wpół zanurzony, płynął po morzu mlecznym. Cały ocean, jak daleko sięgnąłeś wzrokiem, zdawał się być mleczny. Był to skutek promieni księżycowych? Nie, gdyż Księżyc od dwóch dni na nowiu, niknął jeszcze pod widnokręgiem w promieniach Słońca. Całe niebo, mimo gwiaździstych promieni, zdawało się czarne w porównaniu a bielą morza.
Conseil nie chciał wierzyć własnym oczom i rozpytywał mnie o przyczynę tego osobliwego zjawiska. Na szczęście mogłem mu udzielić objaśnienia.
- Morzem mlecznym – rzekłem – nazywana jest rozległa przestrzeń białych bałwanów, często widywanych u brzegów Amboise i w tych stronach.
- Jednak proszę pana – odrzekł Conseil – czy nie mógłby mi pan wyjaśnić, jaka przyczyna sprawia ten skutek – gdyż chyba woda nie zamieniła się w mleko.
- W istocie, mój chłopcze, nie zmieniła się i tę zdumiewającą cię białość sprawia niezliczone mnóstwo wymoczków, niby świętojańskich robaczków, galaretowatych, bezbarwnych, nie grubszych niż włos, a nie dłuższych nad piątą część milimetra. Niektóre z tych żyjątek łączą się na przestrzeni kilku mil.
- Kilku mil! – powtórzył zdziwiony Conseil.
- Tak mój chłopcze, nie wysilaj umysłu przy dodawaniu liczby tych wymoczków! Liczba to nieskończona, bo jeśli się nie mylę, byli już żeglarze, którzy po czterdzieści mil płynęli w morzu mlecznym.
Z ciekawością przypatrywałem się zjawisku. Przez kilka godzin „Nautilius” ostrogą swoja pruł białe bałwany i jak zauważyłem, bez szelestu ślizgał się po mydlanej wodzie, jakby płynął w wirze pienistym, który tworzyły przeciwne prądy, ścierające się w przystani.
Około północy morze przybrało zwyczajną barwę, ale za nami, aż do granic widnokręgu, niebo odbijając biel bałwanów, zdawało się długo jeszcze zachowywać świetlane barwy zorzy polarnej.

A zatem genialny francuski fantastyk znał to zjawisko i opisał je na stronach swej powieści! Należy tutaj dodać, że w Zatoce Bengalskiej również występuje zjawisko upwellingu, a co do wulkanizmu, to istnieją tam wulkaniczne wyspy Archipelagu Sundajskiego i przede wszystkim ryftowe pęknięcie Grzbietu Dziewięćdziesiątego Południka – Ninety East Ridge…

Wydaje mi się więc, że mamy tutaj do czynienia z kombinacją czynników geologicznych i biologicznych, które w sprzyjających warunkach tworzą tak niezwykłe fenomeny.

A co na to inni?

Na stronie GoogleEarth można wyczytać, że:
W powieści Juliusza Verne’a pt. „20.000 mil podmorskiej żeglugi” z 1870 roku, statek podwodny „Nautilius” spędził pewną część z przebytych przezeń lig płynąc poprzez mleczne morze. Zbieżności pomiędzy jego fikcyjnym opisem w książce a znanymi faktami musiały wziąć się z autentycznego doniesienia i tak się mają do wydarzeń z 2008 roku:
• Nasza obserwacja i opis Verne’a miała miejsce w dniu 27 stycznia, w odstępie ponad 100 lat;
• Narrator u Verne’a – prof. Pierre Aronnax – mówi o statkach podróżujących poprzez mleczne morze na dystansie 40 mn. Nasze obserwacje mówią o plamie światła o długości ponad 100 mi/160 km i pokrywającej akwen o powierzchni 15.000 km² - czyli o powierzchni Hawaii.
• W powieści mówi się o niemożliwej do przeliczenia ilości mikroorganizmów (infusorii, wymoczków) która tam się mogła znajdować, jednak my szacujemy ich ilość na 4 x 10²², czyli 40 billionów trylionów bakterii na tym akwenie.
Liczby te są niemal całkowicie niemożliwe do zrozumienia i ogarnięcia intuicyjnego, ale dla porównania jest to taka sama ilość, jak ilość bakterii zamieszkująca górną 200 metrową strefę CAŁEGO Wszechoceanu, i 100 razy więcej, niż szacowana ilość WSZYSTKICH bakterii w wodach omywających szelf kontynentalny. (Whitman i in., 1998)
Innymi słowy mówiąc, jest to liczba wszystkich ziaren piasku, która mogłaby pokryć całą Ziemię warstwą grubą na 10 cm!

To się nazywają liczby astronomiczne!
I jeszcze jedno źródło na temat tego fenomenu:

Największy na świecie akwen bioluminescencyjny miał wielkość stanu Connecticut i nauka nie znała go przed 2005 rokiem. Znane jako „Morze Mleka”, które od długiego czasu było znane jako morska legenda marynarska. Ukazuje się ona nawet w powieści Julesa Verne’a „20.000 mil podmorskiej żeglugi”.
- Nazywają to morzem mleka – wyjaśniłem – to wielka ilość białych bałwanów często widocznych u wybrzeży Ambouna i na tych wodach tego morza... ich białość jest spowodowana przez miriady wymoczków – rodzaju świecących małych robaczków.
Oprócz historii o rozległym oceanie, który świeci, społeczność naukowa generalnie zignorowała tą historię, bo wielu sądzi że koncentracja tylu bakterii na tak rozległym akwenie jest niemożliwa. Zatem uczony o nazwisku Steven Miller postanowił to sprawdzić.
Poszukując odnotowanych informacji o tym fenomenie w Internecie, odkrył on dziennik okrętowy z SS „Five”, w którym zapisano o przepłynięciu przez ocean mleka w 1995 roku. Przypuszczając, że akweny te nie były zbyt duże, albo że ich świecenie nie było zbyt silne, by wykryły je satelity – Miller przy pomocy Steve’a Haddocka załatwił sobie wgląd do archiwum US Defense Meteorological Satellite Program z nocy, w której załoga SS „Lima” odnotowała ten fenomen. Kiedy porównano je ze współrzędnymi odnotowanymi przez SS „Five”, wtedy zobaczyli duży obszar świecącego oceanu u Rogu Afryki.
Jak się uważa, było to spowodowane przez świecące bakteria z gatunku Vibrio harveyi na wielkim obszarze o powierzchni ponad 15.400 km² i widocznego z satelity przez trzy noce pod koniec stycznia. Pozostaje niejasnym, jak to się stało, ze taka wielka ilość bakterii mogła istnieć.
Mleczne morze przydaje prawdy powieści Juliusza Verne’a i różnym maszynom i innym wynalazkom, statkowi podwodnemu, itd. itp. Czy będzie jeszcze więcej prawdy w powieści Julesa Verne’a czekającej na odkrycie? Źródło - http://www.apakabardunia.com/2015/12/la ... nyala.html.

i dalej:

Mleczne morza są niezwykłym fenomenem, który był obserwowany przez marynarzy przez stulecia, ale który jest pomijany przez uczonych. Polega on na tym, że ocean świeci od horyzontu po horyzont jednolicie białym, mlecznym światłem. Chociaż źródło tego światła nie jest dokładnie zbadane, najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem jest to, że spowodowane to jest przez kolonie bioluminescencyjnych bakterii. Dinoflagellatae, które powodują tzw. „czerwone przypływy”, świetliste fale i iskrzące kilwatery za statkami, muszą być fizycznie stymulowane by zaczęły produkować błyski światła. Ale ten rodzaj świecenie nie daje się porównać do tego, który widzimy w mlecznych morzach. Z drugiej strony, bakterie może świecić światłem ciągłym w normalnych warunkach.
Ważną częścią powyższego wyjaśnienia jest wzmianka o normalnych warunkach. Bakterie potrzebują osiągnąć bardzo wysoką koncentrację rzędu 108 komórek/ml w celu zakumulowania związków chemicznych, które indukują wytwarzanie światła, i wielu uczonych jest przekonanych, że taka koncentracja nie zdarza się w naturalnych warunkach. Najbardziej znanym gatunkiem bakterii świetlnych jest Vibrio harveyi, który znajdował się w umiarkowanych koncentracjach w świecących wodach Oceanu Indyjskiego (Lapota i in., 1988) Dopóki nie zbierzemy próbek wody z mlecznego morza, dopóty będziemy tylko się domyślać i spekulować czy chodzi właśnie o koncentrację właśnie tych bakterii.
Niemniej jednak, jesteśmy przekonani że rzadkie zdarzenia i ograniczony zasięg geograficzny tego fenomenu, który być może zależy od specjalnych okoliczności, które prowadzą do powstania takich kolonii bakterii. Ostatecznie „czerwone przypływy” powstają w warunkach, kiedy gęstość bakterii przewyższa 1000 razy gęstość komórek, która panuje w wodzie w normalnych warunkach. Dlaczego więc nie ma „błękitnych przybojów” świecących bakterii nawet gdy sprzyjają temu kombinacje warunków pokarmowych, tlenowych i temperaturowych?
Światło mlecznego morza jest czasem opisywane jako białe, ale w rzeczywistości jest ono niebieskie. Wynika to z właściwości percepcyjnych ludzkiego oka, które nie rozróżnia precyzyjnie wszystkich kolorów. […]
Dane satelitarne zostały zebrane od dnia 25.I.1995 roku. W doniesieniu ze statku z tej samej nocy, kapitan meldował o żegludze w morzu mleka i potem znalazł się na jego drugiej stronie w… 6 godzin później. Pozycje, które on podał zgadzały się z danymi z satelity. Ten fenomen był obserwowany także w dniach 26 i 27 stycznia.
I chociaż opublikowane doniesienia o mlecznych morzach są rzadkie, to są one widziane o wiele częściej, niż się o tym pisze. Chcemy, by ludzie odważyli się powiadamiać nas o swych doświadczeniach z tym zjawiskiem (od 1992 roku), bowiem możemy sprawdzić je dzięki zapisom z satelitów tych najnowszych obserwacji.

Amerykańska Wikipedia podaje inne fakty:

Istnieje w tej chwili 235 udokumentowanych obserwacji mlecznego morza od 1915 roku, z czego większość koncentruje się na akwenach północno-zachodniego Oceanu Indyjskiego i w okolicach Indonezji. Świecenie koncentruje się na powierzchni oceanu i nie miesza się w wodnej kolumnie.
W 1985 roku, statek badawczy na Morzu Arabskim pobrał próbki wody z mlecznego morza. Okazało się, że efekt świecenia dawały bakterie Vibrio harveyi. Mareel jest zazwyczaj powodowane przez Noctiluca scintillas (popularnie zwane iskierkami morza – sea sparkles), Dinoflagellate, które świecą w czasie poruszenia wody i znajdują się w oceanach w większości akwenów świata. W lipcu 2015 roku w Allepey, stan Kerala, Indie ten fenomen się wydarzył i National Institute of Oceanography oraz Departament Rybołówstwa stanu Kerala zbadali go i odkryli, że świetliste fale były rezultatem pojawienia się Notiluca scintillans. W 2005 roku, Steven Miller z Naval Research Laboratory w Monterrey, CA porównał satelitarne zdjęcia z 1995 roku z relacją załogi statku handlowego. US Defense Meteorological Satellite Program pokazał akwen mlecznego morza, który miał powierzchnię 5900 mi²/15.400 km² - większą niż stan Connecticut. Świecący akwen był obserwowany przez trzy kolejne noce.
Podczas gdy biało-czarne zdjęcia ukazywały tylko białą plamę, uczony z Monterrey Bay Aquarium Research Institute – Steve Haddock (autor studium o mlecznych morzach) skomentował to tak: „Światło wytwarzane przez bakterie jest właściwie niebieskie, a nie białe. Jest ono białe na zdjęciach, ponieważ użyto monochromatycznych czujników i jest ono białe dla naszych oczu, ponieważ pręciki w naszych oczach (używane do nocnego widzenia) nie rozróżniają kolorów (o zmierzchu wszystkie koty są bure…) Na Szetlandach mareel (gdzie generalnie jest powodowane przez Noctiluca scintillans) jest ono opisywane bardziej jako zielone, niż tradycyjnie niebieskie czy białe, jak to jest obserwowane w reszcie świata. Nie wiadomo, dlatego ta różnica występuje właśnie na tym akwenie, albo po prostu nasza percepcja koloru cyjanowego (niebieskawo-zielonkawego) wypada jako zieleń. (Wikipedia)

No i nie ma zagadki. Okazuje się, że za wszystko odpowiadają kolonie bakterii, które świecą w wielkich zgrupowaniach liczących miliardy miliardów komórek… Jest jednak pewne ale, a mianowicie bardzo chciałbym wiedzieć…

…kto kręci świetnymi kołami?

Jak dotąd teoria bakteryjna wyjaśnia zadowalająco pojawianie się świetlistych akwenów na Oceanie Indyjskim, ale nie wyjaśnia zjawiska kręcących się kół w jego wodach. Oczywiście sam efekt jest wywoływany przez bakterie i inne morskie świecące stworzenia pelagiczne. To jest poza dyskusją. Prawidłowo postawione pytanie brzmi – co powoduje, że te stworzenia świecą na ściśle określonych obszarach i w określony sposób?

Odpowiedzi może być kilka. Najbardziej logiczna jest ta, że mamy do czynienia z urządzeniami emitującymi okrężnie i w sposób ograniczony infradźwięki, dźwięki lub ultradźwięki albo jakiś rodzaj promieniowania, które powodują świecenie planktonu. Do czego mogą one służyć? Być może są to urządzenia nawigacyjne, napędowe lub obronne.

To ostatnie jest możliwe i to bardzo – że wspomnę tylko incydent ze stycznia 1948 roku, w Cieśninie Malakka gdzie ginie w niezwykłych okolicznościach załoga MS Ourand Medan (według innych źródeł SS Orang Medan), którego załoga została zabita wskutek oddziaływania jakiegoś nieznanego czynnika. Jeden z uczonych radzieckich wysunął w związku z tym hipotezę o powstawaniu w wodach Wszechoceanu fal akustycznych o bardzo niskiej częstotliwości do 7 Hz, które mogłyby ewentualnie zabić załogę statku, ale nie tłumaczy pożaru, który wybuchł w ładowni, błyskawicznie rozprzestrzenił się na statku i wygonił ekipy poszukiwawczo-ratownicze przybyłe na wezwanie SOS…

I dalej - 2 lipca 1953 roku, na Morzu Adamańskim został znaleziony porzucony przez załogę statek SS Holhu. Niektóre źródła podają, że w tym przypadku powtórzyła się tragedia nieszczęsnego SS Orang Medan, którego znaleziono w Cieśninie Malakka. I w tym przypadku, martwa załoga leżała na pokładzie a jej zastygłe w grymasie przerażenia twarze patrzyły na słońce… A zatem powstaje pytanie – kto w latach 40. i 50. XX wieku posługiwał się taką bronią? Czyja to była technologia? I najważniejsze – czy był to przypadek czy celowe, wrogie działanie?

I kogo? Czy to mieszkańców Wszechoceanu czy Kosmitów? – tego nie wiem. Jednego jestem pewien, a mianowicie tego, że nasza hydrosfera jest penetrowana przez Kogoś, kto dysponuje techniką wyprzedzającą naszą o dziesięciolecia. Bo i Juliusz Verne nie wziął swego Nautiliusa z powietrza, a w oparciu o konkretne wydarzenia…

Ale to już temat z innej ballady.

Atomowy błysk nad Indykiem

Jeżeli już mówimy o tajemnicach Oceanu Indyjskiego, to przypomina mi się jeszcze jedna, znana pod kryptonimem Incydent Vela – znany także jako Błysk Południowoatlantycki, który miał miejsce w dniu 22.IX.1979 roku, o godzinie 00:53 GMT, a który zaobserwowano na S 47°00’00” – E 040°00’00”, -3653 m n.p.m. a który wreszcie zaobserwował amerykański satelita Vela 6911 – stąd nazwa.

Wydarzenie to miało miejsce na akwenie znajdującym się 164 km na wschód od Wyspy Marion i Wyspy Księcia Edwarda (RPA), 2183 km na południowy wschód od Przylądka Dobrej Nadziei (RPA), 794 km na zachód od Wysp Crozeta (Francja) i 2248 km na północ od Ziemi Enderby (Sektor Australijski) na Antarktydzie. Jak widać jest to miejsce odległe od ucywilizowanych miejsc. Idealne na morski poligon nuklearny.

Detektory wspomnianego tu satelity wykryły podwójny błysk przypominający błysk wybuchu głowicy jądrowej o niedużej mocy 2-3 kt TNT. Do tej próby jądrowej nie przyznał się nikt…

Podejrzewano, że był to wspólny izraelsko-południowoafrykański test jądrowy – znany jako Operacja Feniks (Operation Phoenix). W 2016 roku badacze stwierdzili, że dyskusja na temat tego incydentu zmierza w kierunku próby jakiejś broni jądrowej/termojądrowej. Konkurencyjną hipotezą jest uderzenie meteoroidu w obiektyw starego satelity, który spowodował mikroeksplozję, którą zinterpretowano jako nadoceaniczny wybuch atomowy.

Nie potwierdzono istnienia produktów wybuchu nuklearnego w atmosferze, mimo licznych przelotów nad tym akwenem samolotu Boeing WC-135s – przeznaczonego do zwiadu radiologicznego. Inni badacze z ramienia Agencji Wywiadu Obronnego – DIA, Laboratorium Badawczego Marynarki Wojennej USA – NRL czy kontrahentów z branży obronnej doszli do wniosku, że nie był to wybuch jądrowy. Jednakże część informacji o tym zdarzeniu pozostaje utajniona.

Dlaczego? Prawdopodobnie chodzi tutaj o parametry techniczne środków wykrywania na kosmicznych platformach obserwacyjnych i wszelkiego innego latającego szpiegostwa. Ale czy tylko? – obawiam się, że nie tylko i jakieś ślady radioaktywności jednak znaleziono…

Amerykańska Wikipedia jako podejrzanych podaje (wedle stopnia prawdopodobieństwa): Izrael, RPA, ZSRR, Indie, Pakistan i Francja. Autorzy „zapomnieli” dziwnym trafem o USA i Wielkiej Brytanii, która dokonywała prób z małymi ładunkami atomowymi na australijskim poligonie atomowym w Maralinga, Emu Field i Monte Bello Islands, zaś Amerykanie zdetonowali w atmosferze trzy słabe (do 5 kt) ładunki jądrowe na Południowym Atlantyku w 1958 roku.

Jest jeszcze jedna, najpaskudniejsza możliwość. Być może – bo pewności nie mam – do gry weszli pogrobowcy nazistów zamieszkujący IV Rzeszę we wnętrzu andyjskich gór albo we wnętrzu Antarktydy, którzy chcieli zademonstrować światu swoje możliwości…

To jednak już jest temat z innej ballady.

A w Polsce?

Bałtyk jest zimnym, zatrutym i wysłodzonym morzem niemalże wewnętrznym, w którym nie ma warunków do rozwoju świecących bakterii. Tym niemniej, w ostatnich kilku latach zaobserwowano świecenie wody w rejonie Zatoki Gdańskiej i Zatoki Puckiej. I tak w 2001 roku stwierdzono obecność świecących alg bruzdnic w okolicy Chałup (od strony Zatoki Puckiej), w 2003 i 2012 stwierdzono obecność świecących glonów w okolicach Rewy, a w 2005 roku w okolicy Juraty – od strony morza (dane z „Zjawisko bioluminescencji nad Bałtykiem” na stronie http://freeisoft.pl/2012/08/zjawisko-bi ... baltykiem/).

Przyczyną tego jest najprawdopodobniej biologiczny skutek efektu globalnego ocieplenia - EGO. Glony rozwijają się lepiej w ciepłych wodach i obawiam się, że w przyszłych latach, o ile EGO będzie postępował dalej, świecące mikroorganizmy zadomowią się również i u nas – przynajmniej u południowych wybrzeży Morza Bałtyckiego.

I to jest kolejny dowód na istnienie EGO.

Przekład z j. angielskiego i opracowanie – ©Robert K. F. Leśniakiewicz
Fotki na - http://www.wszechocean.blogspot.com


Credo quia absurdum NON est!
http://www.wszechocean.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.grzybypl.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.echojordanowa.wordpress.com" onclick="window.open(this.href);return false;

sectroyer
Gimnazjalista pozyskiwacz
Gimnazjalista  pozyskiwacz
Posty: 1896
Rejestracja: wtorek, 22 listopada 2016, 17:20
Imię: Michał
Ulubione grzyby: Kanie, Podgrzybki, Maślaki
Lokalizacja: Łódź
Pochwalił: 439 razy
Pochwalony: 694 razy
Kontakt:

Kałuże, bajorka, jeziorka, morza, oceany

Post autor: sectroyer » wtorek, 23 maja 2017, 08:21

Bobik pisze:QR_BBPOST Pojawiło się kilka hipotez, że przyczyną tego świecenia była bioluminescencja:
• Meduz?
• Bruzdnic?
• Żebropławów?
• Bakterii?
Bardzo możliwe :)
Bobik pisze:QR_BBPOST Wszystkie te organizmy mają możliwość wytwarzania światła, co dzieje się przede wszystkim wskutek podrażnienia ich przez jakieś czynniki takie jak ruch wody, dotyk czy drażnienie niektórymi bodźcami.
A :sex: :sex: :lol: :lol: :rotfl: :rotfl: Z tego co pamiętam wiele organizmów wykorzystuje bioluminescencję do takich celów :tak: :tak:
Bobik pisze:QR_BBPOST Jednakże zasadnicze pytanie brzmi – co spowodowało świecenie organizmów wód Oceanu Indyjskiego na obszarze ponad 15,5 tys. km²?
Glony kwitną na ZNACZNIE większych obszarach i nikogo to nie dziwi :)
Bobik pisze:QR_BBPOST Przecież to nie jest jakieś świecące koło czy krąg o kilkusetmetrowej średnicy, ale plama o ogromnej powierzchni!
Tak, glonów i innych żyjątek jest na tej planecie całe mnóstwo :)
Bobik pisze:QR_BBPOST Kolejną hipotezą był wybuch jądrowy/termojądrowy, którego promieniowanie spowodowało świecenie wody, ale znów… - nie zanotowano żadnego wybuchu nuklearnego na tamtym akwenie.
No "wybuch jądrowy", przez który woda miałaby świecić przez 3 dni? :zhm: :zhm: Chyba żaden sensowny naukowiec nie rozważał tej teorii. To musiałoby w wodzie spowodować jakąś reakcję łańcuchową :doh: Sam wybuch to za mało :tak:
Bobik pisze:QR_BBPOST Odmianą tej hipotezy jest przypuszczenie, że w wodach Oceanu Indyjskiego zatopiono duże ilości radioaktywnych „popiołów” z elektrowni jądrowych. Pomysł całkiem możliwy
Raczej też odpada z tego samego powodu co wybuch rozcieńczony materiał radioaktywny nadal jest radioaktwny, ale "do świecenia" potrzebna jest reakcja łańcuchowa :)
Bobik pisze:QR_BBPOST Powrócono zatem do hipotezy o zgromadzeniu się na stosunkowo niewielkim obszarze ogromnych ilości świecących bakterii z gatunku Vibrio harveyi.
Skupianie się na jednym gatunku to błąd. Zwłaszcza, że chodzi o oceany, których zbadaliśmy ledwie parę procent :)
Bobik pisze:QR_BBPOST Niestety, nie znamy mechanizmu namnażania się i gromadzenia na niewielkim akwenie tysięcy ton bakterii, które na dodatek świecą.
Nie wiemy też, jak namnażają się ważące wiele ton wieloryby, bo robią to na głębokości kilku kilometrów :) Niemniej jednak to, że my nie wiem, to nie znaczy, że wieloryby to fikcja ;)
Bobik pisze:QR_BBPOST A może upwelling wyniósł na powierzchnię oceanu miriady bakterii ze strefy hadalnej (przydennej) Oceanu Indyjskiego? Nie zapominajmy, że to wszystko działo się na wodach północnej części Basenu Somalijskiego, głębokiego na 16.952 ft/~5899,3 m, w którego głębi znajduje się Somalijska Równina Abysalna, na której wznoszą się wulkaniczne góry podmorskie. Być może chłodniejsze wody zasobne w odżywcze związki chemiczne zostały wypchnięte do góry przez aktywność wulkaniczną, która po kilku dniach ustała?
Bardzo możliwe, ale mógł to również być jakiś naturalny cykl życia organizmów :) W skrócie świecenie nie jest niczym nadzwyczajnym, a świecie organizmów, które nie znamy i to do tego w oceanie tym bardziej :)


Awatar użytkownika

Nadir
Administrator
Administrator
Posty: 17926
Rejestracja: wtorek, 5 października 2010, 23:55
Imię: Piotr
Ulubione grzyby: co roku inne
Lokalizacja: Chełm
Pochwalił: 14106 razy
Pochwalony: 3136 razy
Urodziny

Kałuże, bajorka, jeziorka, morza, oceany

Post autor: Nadir » czwartek, 1 czerwca 2017, 00:21

Bobik, wstawiaj takie rzeczy nie tutaj, tylko tam gdzie zawsze publikowałeś (jako odrębne wątki), bo tutaj jest wątek do prezentowania środowiska wodnego na fotkach. :)
Wszystkie Twoje artykuły, które już tu wstawiłeś przeniosę później do odrębnych wątków, ale nowe już sam wstawiaj tam gdzie trzeba.


Awatar użytkownika

Bobik
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Posty: 7016
Rejestracja: sobota, 11 grudnia 2004, 19:13
Ulubione grzyby: Każdy, byle nie trujący :)
Lokalizacja: N 49°38′57″ - E 019°49′48″
Pochwalił: 1996 razy
Pochwalony: 1463 razy
Kontakt:

Kałuże, bajorka, jeziorka, morza, oceany

Post autor: Bobik » piątek, 2 czerwca 2017, 10:18

OK. :ok: Tego i tak chyba nikt nie czyta, możesz to wywalić do :diabel: ...


Credo quia absurdum NON est!
http://www.wszechocean.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.grzybypl.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
http://www.echojordanowa.wordpress.com" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika

Sensibility
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Posty: 18797
Rejestracja: wtorek, 12 lutego 2008, 19:30
Imię: Grażyna
Ulubione grzyby: borowik kania koźlarz
Lokalizacja: Wielkopolska
Pochwalił: 1374 razy
Pochwalony: 5879 razy
Kontakt:

Kałuże, bajorka, jeziorka, morza, oceany

Post autor: Sensibility » piątek, 2 czerwca 2017, 19:54

Kilka fotek z Nadwarciańskiego Parku Krajobrazowego w Lądzie. :)





Awatar użytkownika

Paweł
Grzyb chroniony!
Grzyb chroniony!
Posty: 27340
Rejestracja: czwartek, 6 stycznia 2011, 18:43
Lokalizacja: Poznań - Winiary
Pochwalił: 8669 razy
Pochwalony: 20857 razy
Kontakt:

Kałuże, bajorka, jeziorka, morza, oceany

Post autor: Paweł » niedziela, 4 czerwca 2017, 18:48

Sensibility, :ok: :brawo: , ale raczej z tematu ... nadrzeczne , zalewowe -> viewtopic.php?f=43&t=15459 ;) .
Zielony stawek :)


Awatar użytkownika

Sensibility
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Śmiertelnie trujący zarodnikowiec
Posty: 18797
Rejestracja: wtorek, 12 lutego 2008, 19:30
Imię: Grażyna
Ulubione grzyby: borowik kania koźlarz
Lokalizacja: Wielkopolska
Pochwalił: 1374 razy
Pochwalony: 5879 razy
Kontakt:

Kałuże, bajorka, jeziorka, morza, oceany

Post autor: Sensibility » wtorek, 6 czerwca 2017, 21:47

Masz rację najwyżej zrobię powtórkę. ;) :)


Awatar użytkownika

Paweł
Grzyb chroniony!
Grzyb chroniony!
Posty: 27340
Rejestracja: czwartek, 6 stycznia 2011, 18:43
Lokalizacja: Poznań - Winiary
Pochwalił: 8669 razy
Pochwalony: 20857 razy
Kontakt:

Kałuże, bajorka, jeziorka, morza, oceany

Post autor: Paweł » poniedziałek, 12 czerwca 2017, 20:04


kałuża ------------- leśne SPA ----------------- jeziorko Zimna Woda


Awatar użytkownika

witoldwacnik
Grzybobiorca
Grzybobiorca
Posty: 1060
Rejestracja: środa, 3 maja 2017, 17:18
Ulubione grzyby: wszystkie
Lokalizacja: Mielec
Pochwalił: 648 razy
Pochwalony: 1642 razy
Kontakt:

Kałuże, bajorka, jeziorka, morza, oceany

Post autor: witoldwacnik » piątek, 30 czerwca 2017, 21:35


źródełko jedno z kilku


ODPOWIEDZ Poprzedni tematNastępny temat